Komunikator Gadu-Gadu zakończy świadczenie usług telefonii komórkowej pod własną marką Powodem ekonomiczna nieopłacalność przedsięwzięcia, chociaż zdaniem niektórych był to jeden z lepiej przemyślanych projektów MVNO. Kto miał dostatecznie dużo rozum, aby opracować dobry projekt, wiedział także, kiedy powiedzieć „pas".
W pierwszej połowie minionej dekady komórkowym operatorem chciał być niemal każdy. Urząd regulacyjny przyjął ponad setkę zgłoszeń, wystartowało kilkadzieścia podmiotów, ale udało się mało komu. W zasadzie w Polsce broni się jedynie – i to też niektórzy kwestionują – model MVNO głosowego, który świadczy usługę telefonii komórkowej w pakiecie z innymi usługami telekomunikacyjnymi. Model się broni – bo Dialog, Cyfrowy Polsat, Aster i Inea wciąż to robią, jest kwestionowany – bo nie robi tego nikt inny. Netia twierdzi, że komórki na rynku detalicznym jej nie interesują, bo na tym się nie da zarobić. Na rynku B2B nie lepiej powiodło się Crowleyowi.
Klapą zakończyła się większość projektów „czystych MVNO", którzy wcześniej z telekomunikacją nie mieli do czynienia. Z największym hukiem padł Mobilking, który zainwestował w projekt grube, szacowane na kilkadziesiąt milionów złotych, pieniądze. Nie bez słuszności poszły na reklamę, ale błędem okazała się nadzieja, że uda się przelicytować na telewizyjne spoty czterech operatorów infrastrukturalnych, którzy rok w rok sypią na 100-200 mln zł każdy.
Ulotne okazały się wszystkie „wartości dodane" MVNO, które w przypadku Mobilkinga oznaczały głównie plakaty z roznegliżowanymi paniami. Z nie lepszym rezultatem atakowała użytkowników swego portalu Wirtualna Polska, i swoje agentki sieć Avon. Mediatel przekonał się, że tanie połączenia międzynarodowe to za mało dla wietnamskiej diaspory w Warszawie. Nic nie słychać, aby spektakularnym sukcesem było Ezo Mobile grupy MNI. Na rynku wciąż utrzymuje się pionierski projekt mBank Mobile, ale jestem dziwnie pewien, że bez niego wyniki BRE Banku by się nie pogorszyły. Żaden z innych banków nie poszedł ta drogą.
Okazało się, że Polacy wcale tak bardzo nie potrzebują różnorodności marek telefonicznych, i że wystarczą im cztery podstawowe. A komu nie wystarczą, ten zawsze może skorzystać z Heyah, 36,6, czy POP – robionych znacznie bardziej profesjonalnie niż MVNO. I na własnej sieci, a więc z inną rentownością.