Polskie kopalnie dostosują się do koniunktury na węgiel

Podczas IV Forum Polski Węgiel „Rz" i „Parkietu" w Katowicach uczestnicy dyskusji przyznali, że Polska musi wykorzystać popyt na węgiel, ale przede wszystkim zwiększyć efektywność wydobycia. Zgodzili się jednak, że importu czarnego złota nie da się wyeliminować

Publikacja: 28.03.2012 15:47

Polskie kopalnie dostosują się do koniunktury na węgiel

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

- Polskie weto dla Mapy Drogowej 2050 w sprawie zwiększenia celów redukcji emisji CO2 oceniam bardzo dobrze. Szkoda tylko, że Polska była w tym sama, bo to dało argument komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard, że Polska przeszkadza innym – mówił podczas wtorkowego forum Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka. – Ja nie miałbym nic przeciwko zmianom, gdyby godził się na nie cały świat, a nie tylko UE, która musi uwzględniać swoją specyfikę, w tym polską. Jeśli sama Europa przyjmie restrykcyjne ograniczenia, to po prostu część przemysłu przeniesie się do Chin czy Indii, a więc emisja CO2 przeniesie się geograficznie, a na dodatek będzie wracać, bo przecież transport też jest źródłem emisji CO2 – tłumaczył. Dodał, że przyjęty obecnie poziom redukcji emisji CO2 o 20 proc. do roku 2020 jest tym kierunkiem, w którym trzeba iść, bo nie jest on szkodliwy dla gospodarki. Zwłaszcza, że UE nie stosuje ochrony rynku węgla kamiennego.

Przed importem węgla nie uciekniemy

Raport Międzynarodowej Agencji Energii o światowym rynku węgla ogłoszony niedawno w Katowicach wskazuje na to, że globalne zapotrzebowanie na czarne złoto będzie rosło. Polskie spólki węglowe chcą sprostać wymaganiom rynku i wszystkie planują w ciągu kilku – kilkunastu lat zwiększenie produkcji węgla.

- Planujemy wzrost wydobycia z obecnych ok. 39 mln ton rocznie do ponad 40 mln ton w 2016 r. i 42-43 mln ton w latach 2018-2020 – powiedział Leszek Kloc, dyrektor pionu produkcji Kompanii Węglowej, największej firmy z branży w UE. – Mamy 15 kopalń, 23 złoża i  1,2 mld ton operatywnych zasobów węgla do wydobycia systemami ścianowymi. Ale tu ważny jest przede wszystkim efekt ekonomiczny. I nasze zamierzenia muszą przynosić takie efekty. Ale potencjał, jaki w Polsce mamy, musimy dobrze wykorzystać. W 2011 r. ok. 10 proc. naszej produkcji trafiło na eksport, w tym roku będzie podobnie – dodał przyznając, że Polska potrzebuje polskiego węgla, co pokazuje rosnący import.

- Na świecie teraz szybciej rośnie podaż niż popyt, a to na polskich kopalniach wymusza nie tylko wzrost produkcji, ale i efektywności. Kopalnia to nie piekarnia, która łatwo może zmniejszyć czy zwiększyć produkcję. Nie można jednoznacznie określać wzrostu wydobycia, bo trzeba wiedzieć, ile paliwa się sprzeda – mówił Roman Łój, prezes Katowickiego holdingu Węglowego. – A bardzo kosztowne inwestycje to mniejsza rentowność i droższy węgiel. W kontekście tego, co dzieje się w Europie, dla węgla jest duży znak zapytania, ale oczywiście wiele będzie też zależało od naszej determinacji. Mimo wszystko produkcja musi być elastyczna – dodał.

Zdaniem Lecha Tora, wiceprezesa Bogdanki, ważnym celem jest zmniejszenie kosztów wydobycia przy jednoczesnym wzroście produkcji. – U nas docelowo na koniec 2014 r. ma to być 11,5 mln ton rocznie. Wtedy będziemy mieć ok. 15 proc. udziału w polskim rynku tego paliwa – mówił Tor. Bogdanka bowiem rozbudowuje kopalnię o pole Stefanów, dzięki czemu podwojenie obecnej produkcji będzie możliwe. Zdaniem Tora Polska musi mieć na uwadze bliskość Rosji, z której przyjeżdża do nas najwięcej węgla importowanego. – Trzeba mieć na uwadze tani węgiel z odkrywek w Mongolii, czy tani surowiec z USA i Kolumbii. Ale na dziś mamy deficyt krajowego węgla, stąd ten rosnący import – mówił Tor.

Zdaniem wiceprezesa Węglokoksu, Wojciecha Stępnia to także dlatego maleje eksport polskiego węgla, co najbardziej odczuwa Węglokoks, główny eksporter polskiego czarnego złota. - Sprzedajemy węgiel za granicę od kilkudziesięciu lat i o ile w 2010 r. było to 9 mln ton, to w 2011 r. już niespełna 5 mln ton. To wypadkowa kilku czynników. Oczywiście więcej węgla bardzo by nas cieszyło, ale musimy patrzeć realnie na możliwości naszych firm wydobywczych – mówił podczas forum Polski Węgiel Wojciech Stępień. – Dlatego Węglokoks stara się zdywersyfikować swoją działalność i stąd nasze ostatnie akwizycje – dodał. Węglokoks kupił m.in. od Kompanii Węglowej Hutę Łabędy za prawie 300 mln zł. Stępień przyznał jednak, że gdy mówi się o światowym rynku węgla, to w grę wchodzą niesamowite wartości. Światowa produkcja roczna to bowiem 6,7 mld ton (z czego ponad połowa przypada na Chiny), a eksport morski to 950 mln ton. – dlatego przed importem węgla do Polski nie uciekniemy – podkreślił wiceprezes Węglokoksu.

Jak zadziałają producenci maszyn?

- Mongolia to taki Kuwejt, tylko węglowy – zauważył Marek Mika, dyrektor ds. rozwoju rynków w grupie Kopex produkującej maszyny górnicze. – Tyle, że nie ma tam tak naprawdę infrastruktury do wywozu paliwa i tak będzie przez najbliższe lata. Najbliżej mają tam Chiny i dlatego to głównie one wejdą w ten rynek, już teraz powstaje połączenie kolejowe o przepustowości 20 mln ton węgla. A to dlatego, że Chiny choć są największym producentem węgla kamiennego, to są też jego głównym importerem – podkreślił. Dodał, że wchodząc na rynek mongolski trzeba jednocześnie liczyć się z budową dróg i linii kolejowych, a to Chinom się opłaca. – A my jednak jesteśmy na to trochę za mali – powiedział Mika.

- My jesteśmy największym kibicem polskiego przemysłu węglowego, dlatego skupiamy się na tym, by opracowywać jak najbardziej efektywne systemy dla naszych kopalń – mówił Waldemar Łaski, prezes Famuru. Dodał, że ze względów etycznych Famur nie planuje działania na rynku chińskim (chodzi o podróbki), a inwestycje w Mongolii to duże koszty.

- W Polsce potrzebne jest wspólne działanie producentów maszyn i kopalń. Bo wiedza górnicza w Polsce to jest nasz skarb. O to pytają za granicą. I to jest nasze wyzwanie – uważa szef Famuru. Dodał, że polskie kopalnie to dla producentów maszyn baza infrastrukturalna i tak jest wszędzie na świecie. – Bo świat patrzy na rozwój, a nie na CO2 – powiedział prezes Łaski.

W tym roku polskie kopalnie węgla kamiennego planują wydać na inwestycje ok. 3,5 mld zł. - Liczymy, że spora część tej sumy trafi do nas – nie ukrywał Marek Mika.

- Ale to wciąż mało, bo odpowiada budowie niewielkiej kopalni. A sęk w tym, że są problemy z finansowaniem polskiego górnictwa. I to jest fenomen, bo nigdzie na świecie nikt za własne pieniądze nie kopie węgla, a nasze spółki węglowe muszą. A na współpracy z kopalniami nikt jeszcze nie stracił – przekonywał Waldemar Łaski.

Kopalnie to trudny partner?

- 20 lat transformacji polskiego górnictwa oceniam pozytywnie – mówił Janusz Steinhoff. – Od 2001 r. praktycznie nie ma strat na produkcji, a wcześniej było przecież nawet -23 zł na każdej tonie – przypominał. Przyznał jednak, że droga górnictwa była trudna. – Widzimy, co stało się w stoczniach. A kopalnie są – podkreślał były wicepremier. Przypomniał jednak, że obecnie państwo ma ograniczone możliwości udzielania górnictwu pomocy publicznej, bo dotacje do produkcji byłyby naruszeniem zasad konkurencyjności.  – I rząd tu niewiele może – mówił Steinhoff. Dodał, że wzrost zapotrzebowania na energię, który szacuje na 1,5 proc. rocznie spowoduje, że zużycie węgla przez polskie elektrownie przynajmniej się utrzyma na dotychczasowym poziomie (zużywają one ok. 50 mln ton węgla kamiennego rocznie). – Pamiętajmy, że mamy też szansę na gaz łupkowy. Jeśli te projekty się powiodą, to wpłynie także na cenę tego paliwa – przypomniał. W USA bowiem dzięki gazowi łupkowemu cena gazu w ogóle spadła prawie czterokrotnie.

- Szkoda, że10 lat temu, gdy przygotowywano prywatyzację energetyki nie myślano o pionowej integracji elektrowni i kopalń np. na wzór grupy Tauronu – mówił były wicepremier. Dodał jednak, że dziś to samorządy powinny być zainteresowane tym, by kopalnie dalej działały zwłaszcza, że zakłady wydobywcze są znaczącym źródłem dochodów gmin.

- Z samorządami trzeba rozmawiać po partnersku, my robimy to w 39 gminach, mamy 15 zespołów porozumiewawczych. Oczywiście muszą być też rekompensaty za straty dla gmin – podkreślał Leszek Kloc z Kompanii Węglowej.

- Jesteśmy trudnym partnerem, ale tu jest dobra wola obu stron – mówił Roman Łój, prezes KHW. – Często słyszymy takie zdanie, że kopalnia zniknie, a szkody zostaną, więc lepiej już fedrujcie – dodał. Za szkody górnicze spowodowane w gminach płacą bowiem spółki węglowe.

- Polskie weto dla Mapy Drogowej 2050 w sprawie zwiększenia celów redukcji emisji CO2 oceniam bardzo dobrze. Szkoda tylko, że Polska była w tym sama, bo to dało argument komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard, że Polska przeszkadza innym – mówił podczas wtorkowego forum Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka. – Ja nie miałbym nic przeciwko zmianom, gdyby godził się na nie cały świat, a nie tylko UE, która musi uwzględniać swoją specyfikę, w tym polską. Jeśli sama Europa przyjmie restrykcyjne ograniczenia, to po prostu część przemysłu przeniesie się do Chin czy Indii, a więc emisja CO2 przeniesie się geograficznie, a na dodatek będzie wracać, bo przecież transport też jest źródłem emisji CO2 – tłumaczył. Dodał, że przyjęty obecnie poziom redukcji emisji CO2 o 20 proc. do roku 2020 jest tym kierunkiem, w którym trzeba iść, bo nie jest on szkodliwy dla gospodarki. Zwłaszcza, że UE nie stosuje ochrony rynku węgla kamiennego.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Biznes
Donald Trump rozważa sprzedaż czerwonej Tesli – symbolu poparcia dla Elona Muska
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Biznes
Oligarchowie - Unia Europejska: 0-5. Nie będzie zdejmowania sankcji
Biznes
Gigantyczne przejęcie w telekomunikacji. Hurtownik światłowodowy na zakupach
Biznes
Trump rozmawia z Xi, nowa pomoc dla Ukrainy i rekordowe inwestycje w energię
Biznes
Czy należy zakazać reklamy alkoholu? Eksperci są zgodni