Reklama

Zielony biznes w Polsce coraz mniej opłacalny

Spadające ceny zielonych certyfikatów spędzają właścicielom farm wiatrowych sen z powiek.

Publikacja: 23.07.2015 21:00

Cena zielonych certyfikatów spada poniżej psychologicznej granicy 100 zł/MWh. Producenci narzekają n

Cena zielonych certyfikatów spada poniżej psychologicznej granicy 100 zł/MWh. Producenci narzekają na opłacalność.

Foto: Bloomberg

Wielu inwestorów jeszcze na początku tego roku zdecydowało się przyspieszyć budowę farm wiatrowych, by skorzystać z obowiązującego obecnie systemu wsparcia produkcji energii z odnawialnych źródeł, czyli tzw. zielone certyfikaty. Teraz mówią, że produkują na granicy opłacalności.

Duża nadpodaż

W ubiegłym roku, biorąc pod uwagę tylko transakcje sesyjne na Towarowej Giełdzie Energii, średnia cena zielonych certyfikatów wynosiła jeszcze 186,53 zł/MWh. W czerwcu 2015 r. podczas sesji płacono średnio 111,56 zł/MWh. W lipcu były jednak i takie dni, kiedy certyfikatami handlowano poniżej psychologicznej bariery 100 zł.

To historycznie niskie poziomy, które obniżają rentowność produkcji z OZE. Zielone certyfikaty kupują spółki obrotu należące do energetycznych grup, które muszą wykazać odpowiedni poziom sprzedaży zielonej energii. Inaczej płacą tzw. opłatę zastępczą ustaloną przez URE w 2015 r. na 300,03 zł/MWh.

Powodem spadku cen jest olbrzymia nadpodaż certyfikatów wynosząca około 15 TWh, czyli równowartość około 10 proc. rocznego zużycia energii w Polsce. W najgorszej sytuacji są ci, którzy sfinansowali inwestycje kredytem bankowym. A takich jest wielu – teraz mówią o problemach w spłacie zobowiązań. Kiepską sytuację pogłębia dodatkowo spadająca cena energii elektrycznej w hurcie.

– Problem niskich cen zielonych certyfikatów dotyka dziś głównie tych, którzy handlują nimi na TGE, a nie mają umów długoterminowych. Chodzi głównie o zagraniczne fundusze i koncerny energetyczne z Polski oraz zagranicy, które zaczynają coraz boleśniej odczuwać tak niskie poziomy cen – mówi dr Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Reklama
Reklama

Wśród energetycznych koncernów pod kontrolą Skarbu Państwa takich kontraktów nie ma np. Enea. Dlatego jej prezes Krzysztof Zamasz przyznał w ostatnim wywiadzie dla „Parkietu", że po zmianie systemu wsparcia na aukcyjny spółka wystawi do pierwszego takiego przetargu wszystkie moce wiatrowe.

Szansa w aukcjach

W nowym aukcyjnym systemie, który zacznie obowiązywać od przyszłego roku, szansy szuka też Polenergia, która już w przyszłym roku chce zgłosić ponad 300 MW mocy wiatrowych. Prezes spółki Zbigniew Prokopowicz uważa, że w nowym systemie wsparcia warunki finansowania inwestycji powinny być zdecydowanie lepsze, czyli banki obniżą marże ze względu na mniejsze ryzyko. – Farmy w nowym systemie aukcyjnym nie będą już narażone na ryzyko zamienności cen na rynku zielonych certyfikatów, bo uzyskają stały, 15-letni kontrakt od rządu na odkup energii – tłumaczy Prokopowicz.

Z nadzieją w kierunku przyszłego roku spogląda też spółka córka francuskiego EdF. Ale zwraca uwagę na to, że Ministerstwo Gospodarki dla farm już działających w pierwszej aukcji przeznacza zaledwie około 100 MW. A przypomnijmy, że dziś moc OZE sięga u nas ok. 6,15 GW, z czego prawie 4 GW to wiatraki. W budowie są kolejne farmy, ten rok może być rekordowy. – Z informacji od dostawców komponentów do turbin wynika, że mają oni podpisane kontrakty na około 1000 MW – zaznacza Sekściński.

Jego zdaniem rozwiązaniem, które w sposób trwały uregulowałoby funkcjonowanie rynku zielonych certyfikatów, byłoby wprowadzenie przez resort gospodarki mechanizmów ograniczających nadpodaż. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że rynek sam wszystko ureguluje. Bo cena zielonych certyfikatów spadnie wraz z likwidacją od przyszłego roku wsparcia dla elektrowni wodnych powyżej 5 MW i ograniczeniem pomocy dla współspalania.

Są jednak również inwestorzy ostrożnie podchodzący do nowego systemu aukcji. To przypadek m.in. hiszpańskiego funduszu Taiga Mistral, który ma w Polsce trzy farmy o łącznej mocy 90 MW i planował kolejne na 40 MW. Jednak ze względu na niepewność co do warunków aukcji fundusz zastanawia się, czy w ogóle rozwijać ten projekt. Już wybudowane farmy zamierza zaś sprzedać na rynku wtórnym. – Czas pokaże, czy w nowym systemie sytuacja się ustabilizuje – mówi Grzegorz Skarżyński, przedstawiciel funduszu w Polsce. Wskazuje na przykład Włoch, gdzie do tej pory – po trzech latach funkcjonowania systemu aukcyjnego – zrealizowano tylko 10 proc. projektów, które w ramach przetargu otrzymały wsparcie.

Opinia

Alicja Chilińska | dyrektor generalna EdF Energies Nouvelles Polska

Reklama
Reklama

Niska cena zielonych certyfikatów spowodowana ich ogromną nadpodażą utrzymuje się od 2013 r. Teraz spadła poniżej historycznych poziomów i sprawia, że produkcja energii z wiatraków jest na granicy opłacalności. Podejrzewam, że w tej sytuacji wielu inwestorów, którzy finansowali budowę farm długiem może mieć problem ze spłatą rat. My też jesteśmy narażeni na ryzyko niskich cen, bo na część wytworzonej z wiatraków energii nie mamy kontraktów długoterminowych. Dlatego liczymy na system aukcyjny. W pierwszym roku tylko ok. 100 MW z już funkcjonujących farm będzie mogło przejść z zielonych certyfikatów do aukcji. Mamy nadzieję, że w kolejnych latach będą to większe wolumeny i rząd dotrzyma swoich obietnic w tym zakresie.

Biznes
Chińskie auta jak szpiedzy, blokada Wenezueli i nowe sankcje USA na Rosję
Biznes
Chiński „szpieg” na kółkach. Czy chińskie samochody są bezpieczne?
Biznes
Producenci napojów uciekają z systemu kaucyjnego
Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama