– Ten rynek jest oparty w dużej mierze na kupowaniu marzeń. Zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn. Na przykład marzeń o tym, że krem wygładzi im zmarszczki. Więc po pierwsze olbrzymia jest – także pod wpływem internetu czy kolorowych gazet – gonitwa za pięknem, za młodością. Ale po drugie każdy wie, że jak będzie lepiej wyglądał, to będzie też miał lepszą pracę, większe możliwości awansu, bo każdy lubi przebywać z ładnymi ludźmi.
Gojdź uważa, że tak jest także w biznesie: – Reprezentuje się przecież swoją firmę. Dlatego nie tylko kobiety, ale i mężczyźni, prezesi i dyrektorzy zaczęli dbać o siebie. Więc to, by dobrze wyglądać, to dziś już nie tylko potrzeba osobista, ale wręcz wymóg w biznesie.
Amerykański sen
– Zawsze moim marzeniem i celem w życiu było bycie artystą. Ponieważ nie umiem malować czy grać na pianinie, myślałem, jak mogę wykorzystać swoje studia medyczne do samorealizacji. I wybrałem medycynę estetyczną, w takim artystycznym ujęciu, ze spojrzeniem na piękno, na rzeźbę twarzy – mówi lekarz.
– Podjąłem decyzję, żeby skończyć kursy w najlepszych ośrodkach na świecie, specjalizujących się w danych technikach. Długie miesiące latałem od Stanów przez Bliski Wschód po Azję, ucząc się tego fachu, chcąc zostać absolutnie numerem jeden. Myślę, że to osiągnąłem – opowiada.
Oprócz medycyny skończył także ekonomię na SGH. Poza siecią klinik ma firmę konsultingową działającą na rynku farmaceutycznym i medycznym.