Tak wynika z badania koniunktury prowadzonego przez Narodowy Bank Polski.
Firmy spodziewają się większych zamówień i produkcji, ale wciąż nie są to poziomy sprzed połowy 2008 roku. Kłopoty z popytem są wciąż najpoważniejszą barierą rozwojową. Dla 13 proc. przedsiębiorstw problemem są wahania kursu walut. A prawie co dziesiąta firma narzeka na rosnącą konkurencję. Za to coraz mniejsze problemy firmy mają z zatorami płatniczymi i cenami surowców i materiałów.
– Lepiej mają się eksporterzy, choć to ich najbardziej dotknął kryzys w zeszłym roku. Widać też, że firmy nauczyły się radzić sobie z problemem niedopasowania zapasów, bo prawie 80 proc. uważa, że są w odpowiedniej relacji do potrzeb – przyznaje Aleksandra Świątkowska, ekonomistka banku PKO BP. Dodaje, że wciąż wiele przedsiębiorstw zmaga się z niewykorzystanymi mocami produkcyjnymi. – Nie widać też ich chęci do rozpoczynania inwestycji ani do korzystania z kredytów bankowych – mówi ekonomistka.
Pytani przez NBP przedsiębiorcy zajmujący się przetwórstwem przemysłowym, handlem i transportem wciąż oceniają swoją sytuację jako „słabą”. Znacznie lepsze oceny wystawia energetyka, górnictwo oraz pozostałe usługi.
Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku, zwraca uwagę, że w IV kwartale, tak jak się spodziewali tego ekonomiści, bardzo niskie będą inwestycje. – Niewiele lepiej będzie na początku tego roku, firmy wciąż nie decydują się na nowe inwestycje, co najwyżej kontynuują już zaczęte. Jego zdaniem powoli zaczyna się dla całej gospodarki ożywienie, ale tak samo jak w badaniach koniunktury GUS widać różnicę pomiędzy sytuacją dużych firm i małych. – Pierwsze radzą sobie lepiej, wśród drugich coraz więcej zaczyna odczuwać wtórne skutki kryzysu – tłumaczy ekonomista.