„Bajkał to nie szambo” – pod takim hasłem protestowali w sobotę mieszkańcy Petersburga. Tego samego dnia protestowali także mieszkańcy buriackiego Ułan-Ude. Natomiast wczoraj w obronie jeziora na ulice wyszli moskwianie.
Zainicjowany przez ekologów protest nie cichnie od chwili, gdy na początku stycznia tego roku premier Władimir Putin pozwolił na ponowne otwarcie zamkniętego w 2008 roku kombinatu.
Zdaniem organizacji proekologicznej Greenpeace uchwała rosyjskiego rządu narusza międzynarodowe porozumienia i jest przykładem faworyzowania jednego z biznesmenów kosztem środowiska naturalnego. Właścicielem 51 proc. udziałów w przedsiębiorstwie jest bowiem zbliżony do Kremla oligarcha Oleg Deripaska, pozostałe 49 proc. należy do państwa. Władze tłumaczą swoje działania troską o miejsca pracy i walką z bezrobociem. Równolegle do protestów ekologów w Bajkalsku odbywają się bowiem akcje mieszkańców, którzy apelują o wznowienie działalności celulozowni.
Bajkalski kombinat celulozowo-papierniczy uruchomiony jeszcze w 1966 roku zatruwał jezioro, którego zasoby stanowią 20 proc. światowych zapasów słodkiej wody. W 1996 roku UNESCO wniosło Bajkał na Listę Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego, jednak jako warunek postawiło wprowadzenie przez przedsiębiorstwo systemu oczyszczania ścieków z zamkniętym obiegiem.
Takie kroki zostały podjęte i system zainstalowano w 2008 roku. Niedługo potem poinformowano jednak, że spowodowało to nierentowność fabryki i konieczność rezygnacji z produkcji bielonej celulozy. Zwolniono wówczas 1700 osób.