– To zupełnie inna sytuacja niż w zamożniejszych, regionach Zachodniej Polski – wskazywał Tomasz Siemoniak.
Minister obrony skąpił informacji, ilu konkretnie żołnierzy i kadry planuje przesunąć na wschód. Nie zaprzeczył, że może chodzić o setki, nawet tysiące etatów.
Szef MON zapewne zdaje sobie sprawę, że wielkie dysproporcje w rozlokowaniu wojsk, łącznie z koncentracją baz na zachodzie kraju, to także skutek błędów wojskowych planistów, którzy na początku minionej dekady bagatelizowali zagrożenia ze Wschodu.
Siedleckie rozbrojenie
Były dowódca wojsk lądowych i wiceminister ON Waldemar Skrzypczak przypomina, iż decyzje o stworzeniu nowej, silnej bazy wojsk zmechanizowanych w Siedlcach podejmowano w połowie lat 90. Bazę tworzono od podstaw, na budowę koszar, stołówek, garaży i strzelnicy poszły wówczas ogromne pieniądze, a mieszkańcy przyjmowali wojsko z entuzjazmem.
Jednak już na początku minionej dekady zaczęło się zwijanie siedleckich jednostek i wygaszanie wojskowej obecności na Podlasiu. – Rządowi decydenci uwierzyli w reset stosunków Zachodu z Moskwą – ocenia Skrzypczak. Na fali rozbrojenia na wschodniej rubieży zlikwidowano jednostkę pancerną w Przemyślu, skasowano centrum szkolenia lotniczego w Zamościu, ograniczono obecność wojska w Lublinie i Białymstoku. Potem nawet doborowe jednostki pancerne z Braniewa czy zmechanizowana w Bartoszycach zostały radykalnie odchudzone i skadrowane. Równocześnie rozparcelowano szkoleniowe i medyczne zaplecze garnizonów i baz, a zbędne nieruchomości poszły do cywila.
Teraz MON zapowiada odbudowę wojskowego potencjału. Jak potwierdza Jacek Sońta, rzecznik MON, w pierwszej kolejności szybkie i wyraźne wzmocnienie otrzymają bazy wojsk lądowych w Chełmie, Suwałkach i Siedlcach. Zdaniem gen. Skrzypczaka armia może rzeczywiście, w zgodzie obowiązującymi regulacjami, uzupełnić swoje szeregi o tysiące żołnierzy, bo tyle ludzi brakuje obecnie do pełnego obsadzenia przewidywanego przepisami pokojowego etatu sił zbrojnych.