Początek notowań, to sukces marki, zresztą tego właśnie oczekiwano. Fiat Chrysler Automobiles widział notowania spółki w przedziale 48- 52 dol. za akcję.Ale popyt był znacznie wyższy i na początku notować, żeby stać się właścicielem producenta jednego z kultowych aut na świecie trzeba było zapłaci 60 dol., czyli akcje podrożały o ok 15 proc. i nie miało żadnego znaczenia, że generalnie atmosfera na Wall Street wcale nie napawała optymizmem.
Ferrari jest ukochanym autem i ulubioną firmą szefa Fiat Chrysler Automobiles, Sergio Marchionne . Jeździ nimi najchętniej, chociaż do wyboru ma również Jeepy i Alfy Romeo, a zdarza mu się wsiąść także do „500". W przypadku Ferrari jednak zdarza się,że je rozbija.
Rynek oczekuje wielkiego sukcesu Ferrari, a właściciele w kampanii promocyjnej stawiali na emocjonalny wizerunek marki w dodatku luksusowej, która zawsze wyceniana jest wyżej, niż zwyczajna firma
I tak się stało tym razem. Tylko we wtorek, 20 października inwestorzy instytucjonalni wykupili akcje płacąc po 52 dol. za 893 miliony dolarów, co daje wycenę spółki na poziomie 10 mld dol. Wcześniej sam FCA widział przedział ceowy 48-52 dol. za akcję.
Marchionne i prezes grupy FCA, John Elkann długo wahali się, czy warto jest wprowadzać Ferrari na giełdę. Ostatecznie zdecydowali się sprzedać jedynie 9,1 proc. udziałów, a wpływy z IPO mają zostać wykorzystane na silne wejście Alfy Romeo na rynek amerykański, oraz promocję Jeepa i Maserati.