Polska Grupa Górnicza może zakończyć rok nawet z miliardem złotych straty – dowiedziała się „Rzeczpospolita". To niemal trzy razy więcej, niż zakładał biznesplan z wiosny, mówiący o niespełna 320 mln zł na minusie.
Jeśli czarny scenariusz się spełni, Komisja Europejska nie notyfikuje rządowego programu restrukturyzacji górnictwa. Uzna, że była to niedozwolona pomoc publiczna, i zażąda od PGG zwrotu pieniędzy. – Łagodnie mówiąc, program restrukturyzacji był zbyt optymistyczny, ale trudno uwierzyć, że wyniki będą tak złe – mówi nam osoba z PGG.
Walka toczy się nie tylko o blamaż rządu, który miał uratować górnictwo, ale i o pieniądze: nakaz zwrotu ze strony KE oznaczałby nawet upadek PGG. W sumie Grupa ma dostać 2,5 mld zł.
Złe perspektywy finansowe zaskakują, zwłaszcza że dwa tygodnie temu w Sejmie Grzegorz Tobiszowski, wiceminister energii ds. górnictwa, przedstawił wyniki PGG na koniec września: 364 mln zł straty netto.
Skąd więc tak fatalne dane w ostatnim, zimowym kwartale, który jest najlepszy ze względu na sprzedaż węgla? Według naszych informatorów składa się na to wiele elementów. PGG m.in. wydobywała węgiel poniżej zakładanego poziomu, i to aż o 1,5 mln ton miesięcznie. A wiosną i latem sprzedawała surowiec poniżej kosztów. Koniec roku to też najbardziej kosztowny czas: spółka potrzebuje aż 660 mln zł na wynagrodzenia dla ponad 30 tys. górników. Chodzi o kumulację trzech wypłat – grudniowej, tzw. barbórki i pensji już za styczeń. Sama barbórka pochłonie 256 mln zł.