Amerykanie ostro skrytykowali ten wybór, uznając, że prezydent wykorzystuje swój urząd i oficjalne wydarzenia,żeby na nich zarobić. Pod naporem krytyki prezydent USA tweetując kontrowersyjną decyzję odwołał. Wcześniej Donald Trump argumentował,że Trump National Doral byłby najlepszym wyborem, bo każda z delegacji mogłaby tam mieszkać w oddzielnym budynku, a krytykę jego oferty uznał za „ nieuzasadnioną i nieracjonalną"
W tej sytuacji Amerykanie rozpoczęli poszukiwania nowej lokalizacji i bardzo prawdopodobne jest, że ostatecznie wybrane zostanie Camp David, które już wcześniej było miejscem konferencji G7.
—Myślałem, że zrobię coś dobrego dla kraju tymczasem spotkałem się z niedorzeczną wrogością a przecież wszystko odbyłoby się po kosztach, bo nie zamierzałem na tym zarobić — tłumaczył.
Klub golfowy należący do prezydenta od kilku lat przynosi straty i delikatnie mówiąc nie jest najlepszą inwestycją Trumpa, zwłaszcza po tym, jak w 2012 roku straciła swojego głównego klienta – organizatora największych turniejów golfa w USA.
W posiadłości mieści się 646 pokojów ( najtańszy bez śniadania, to wydatek 250 dol.), a na jej terenie są 4 pola golfowe. Dla Donalda Trumpa organizacja tak ważnej konferencji, jak szczyt G7, byłaby to możliwość zapełnienia obiektu podczas gorącego i deszczowego sezonu na Florydzie, kiedy hotel zazwyczaj stoi pusty. A i podczas szczytu sezonowego ma o jedną czwartą pokojów zajętych mniej, niż konkurencja. Zresztą podobnie jest z należącymi do prezydenta hotelami w Kanadzie, Nowym Jorku i Panamie od chwili, gdy został on wybrany na to stanowisko. Przy tym sam Doral ma raczej dobre recenzje, chociaż niektórzy goście skarżyli się na kiepską obsługę, zniszczone meble i pluskwy w łóżkach.