W słynnej scenie z filmu „Miś” grający trenera Jarząbka Jerzy Turek śpiewał niezapomniane „Łubu dubu”, które weszło do języka potocznego, do szafy, w której ukryty był szpulowy magnetofon. W filmie szafa stała w gabinecie prezesa KS „Tęcza” Ryszarda Ochódzkiego (Stanisław Tym). W świecie rzeczywistym szafa była własnością KS „Orzeł” na warszawskim Kamionku. Własnością klubu jest zresztą więcej rekwizytów, które wystąpiły w słynnej komedii Stanisława Barei. Teraz trafiły jednak na licytację.
Klub Sportowy „Orzeł” popadł w długi pod rządami prezesa Andrzeja Szyszko, działacza PiS i brata zmarłego niedawno byłego ministra Jana Szyszko. Bezpośrednim powodem złej kondycji klubu, który dostawał swego czasu sowite dotacje od miasta, było nieudane zasiedzenie na gruntach, które klub dzierżawił od Warszawy. Samorządowcy zarządzają obecnie obiektami klubu. KS „Orzeł” nie spłaca zaś zobowiązań wobec miasta, więc komornik wystawił na licytację należące do nań ruchomości, między innymi właśnie słynną szafę z „Misia”.
Szafa gdańska, wykonana w Niemczech, warta jest w teorii około 5 tysięcy złotych. Jednak biegły wyceniając ją, uwzględnił jej przeszłość i filmowy występ w związku z czym cenę szafy z „Misia” szacuje się na 25 tysięcy złotych, a cenę wywoławczą ustalono na 18 750 złotych. Na licytacji są także inne meble, które można było zobaczyć w kultowej polskiej komedii.
Licytacja zaplanowana jest na 7 listopada. Jednak, jak informuje „Gazeta Wyborcza”, miasto i klub próbują dojść do porozumienia i jest nadzieja, że znane z filmowego występu meble (na szafie ponoć nadal jest ślad po naklejeniu na nią guzika udającego magnetofon) trafią do jakiegoś muzeum. A jeżeli jednak porozumienia nie będzie, to można takie meble potraktować jako lokatę kapitału.