Państwo chce odkupić od Fundacji XX Czartoryskich prawa do jednej z największych kolekcji dzieł sztuki zgromadzonych przez znakomity ród arystokratyczny. Nikt nie ma wątpliwości, jak wielkie znaczenie ma ona dla dziedzictwa narodowego.
Kolekcja gromadzona przez 200 lat przez Czartoryskich obejmuje 80 tys. muzealiów. Wartość zbioru – choć trudna do oszacowania, bo przez wielu uznana za bezcenną – szacowana jest na 8–10 mld zł. Najcenniejszy obiekt – „Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci – ubezpieczony jest na ok. 350 mln euro.
W sprawie losów kolekcji wicepremier Piotr Gliński od kilku miesięcy prowadził korespondencję z fundatorem Fundacji XX Czartoryskich ks. Adamem Karolem Czartoryskim. Nieoficjalnie urzędnicy resortu kultury przyznają, że sprawa przyspieszyła i jest już prawie zamknięta. Scenariusz pisany w ministerialnych gabinetach rysuje się następująco: niebawem w świetle fleszy zostanie ogłoszona deklaracja księcia Czartoryskiego oraz wicepremiera Glińskiego. Czartoryscy zrzekną się opieki nad zbiorami w zamian za gratyfikację finansową (pieniądze będą pochodziły z budżetu państwa). Resort nie podaje informacji, o jakiej sumie jest mowa. Nieoficjalnie nasi rozmówcy wskazują, że idzie o pół miliarda złotych.
Kolekcja Czartoryskich zostanie formalnie przejęta przez Muzeum Narodowe w Krakowie. Rząd zadeklaruje zaś środki na zakończenie remontu budynków przy ul. Pijarskiej w Krakowie, w których kolekcja była prezentowana. Ma do nich wrócić w 2018 r. Słowem, kolekcja trafi w „ręce narodu". Oczywiście wszystko zostanie przedstawione jako sukces rządu. Jednak uzasadnienie wydatkowania tak dużej sumy wcale nie będzie łatwe.
Muzeum Książąt Czartoryskich założyła w 1801 r. księżna Izabela, a jej syn nabył najcenniejsze obiekty: „Damę z gronostajem" Leonarda da Vinci, „Portret młodzieńca" Rafaela Santiego i „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem" Rembrandta.