Zielińska podkreśla, że wina owocowe to ponad połowa polskiej produkcji winiarskiej, 77,8 mln litrów na 120 mln całej produkcji wina w kraju. – Wielkość ta z roku na rok maleje, a producenci podkreślają, że aktualna sytuacja, brak jednolitej unijnej definicji, stwarza niekorzystne warunki do rozwoju oferty – mówi.
Konkurencja nie śpi
W czym problem? Na razie każdy kraj sam definiuje, co jest dla niego „cydrem" czy „winem owocowym". Problemy pojawiają się wraz z towarami swobodnie krążącymi po wspólnym europejskim rynku. Na przykład producenci cydru skarżą się, że niesprawiedliwą konkurencję, zwłaszcza cenową, tworzy im piwo z dodatkiem soku jabłkowego, udające cydr, a korzystające z niemal o połowę niższej akcyzy. – Ustalmy wreszcie, co jest winem owocowym, a co cydrem – mówi Grzegorz Bartol, prezes Bartexu. – Promując polskie jabłka, powinniśmy ustalić spójną definicję w całej UE, by nie rodziły się niepotrzebne przewagi konkurencyjne. Póki co, wykorzystując koncernowe koneksje, wprowadza się w jednym państwie takie uregulowania prawne, gdzie piwo może udawać cydr – mówi producent.
Nieprzewidywalny bywa też wymiar akcyzy. – Można wyprodukować wino owocowe zgodnie z ustawą winiarską, po czym może się okazać, że dla celów celno-skarbowych zostanie ono uznane za wyrób spirytusowy – mówi Zielińska.
Szansa dla producentów leży tylko w produkcji win dobrej jakości. Na te najtańsze, które zepsuły imię całej kategorii, skokowo spada zapotrzebowanie. – Moim zdaniem sprzedaż w tym segmencie spada, bo dostępne są inne niedrogie alkohole, jak wódka czy wino, a tanie wina owocowe to oferta dla osób, które kierują się wyłącznie ceną – mówi Krzysztof Beling, dyrektor marketingu w spółce Warwin. – Klienci tanich win mieszkają głównie na ścianie wschodniej, w Małopolsce czy regionie łódzkim, a dystrybutorzy sprzedają je w małych miejscowościach – mówi.
Starsi z sentymentu, młodsi z mody
Wina owocowe zmieniają ofertę, ale próbują wychować sobie nowych klientów. Ci są potrzebni, bo średnia cena polskich win owocowych w sklepach zaczyna się od 25 zł. Cena jest też uznawana za główną barierę rozwoju. – W kontekście świetnych win gronowych, które można kupić od 20 zł, zakładamy, że wina premium zdobędą jednak niewielki udział w rynku – mówi Krzysztof Beling, dyrektor Warwinu. Podobne obserwacje ma Bartosz Mazurczak,właściciel poznańskiego sklepu z alkoholami regionalnymi RegioAlko. – Wino owocowe od małego producenta jest stosunkowo drogie, bo cena zaczyna się od 20 zł w górę. Ale mamy wina od 40 zł, z certyfikatami bio. Takie ceny są trudne do zaakceptowania dla klientów, pytają, jakim cudem wino z czarnej porzeczki kosztuje 25 zł, a obok w sklepie wino francuskie kosztuje 20 zł – mówi Mazurczak. Widzi jednak rosnące zainteresowanie, a ludzie patrzą na wina owocowe jak na produkty regionalne. Jego zdaniem wina owocowe kupują dwie grupy klientów. Pierwsza to pokolenie ok. 40–60 lat, które kupuje z sentymentu i chce wracać do smaków zapamiętanych z domu. Druga kategoria jest po 30 r.ż. – dla tych osób liczy się właśnie żywność dobrej jakości, doceniają one produkty miejscowe, szukają nowości na targach regionalnych. Bazą dla win owocowych są zwykle jabłka, dlatego branża podkreśla, że w Polsce są świetne warunki do produkcji tego rodzaju alkoholu. Wina powstają z zagęszczonego soku owocowego lub świeżych owoców. Wielu producentów łączy produkcję win owocowych i cydru.