Kto zapłaci rachunek za Tokio

Szef komitetu organizacyjnego Yoshiro Mori zapowiada, że przez koronawirusa igrzyska w Tokio mogą zostać odwołane. W tle trwa walka o duże pieniądze.

Aktualizacja: 28.04.2020 21:34 Publikacja: 28.04.2020 18:25

Yoshiro Mori powiedział, że jeśli igrzyska nie będą mogły odbyć się w przyszłym roku, to zostaną anu

Yoshiro Mori powiedział, że jeśli igrzyska nie będą mogły odbyć się w przyszłym roku, to zostaną anulowane. Dalszego przekładania nie będzie

Foto: AFP

Japończycy w ciągu kilku tygodni pokonali drogę od zarzekania się, że tegorocznym igrzyskom nic nie grozi, do podawania w wątpliwość możliwości ich przeprowadzenia nawet za 14 miesięcy. Wypowiedź Moriego to szok, bo tak czarnej wizji spośród osób odpowiedzialnych za igrzyska nie przedstawił do tej pory nikt.

Dziennikarz japońskiego „Nikkan Sport” zapytał też, czy w przypadku dalszego rozwoju epidemii impreza zostanie ponownie przesunięta. – Nie. W takim wypadku będzie anulowana – odpowiedział Mori, obecną sytuację porównał do wojny i dodał, że jedyna różnica jest taka, że dziś „walczymy z niewidzialnym wrogiem”.

W rozmowie z francuską agencją AFP rzecznik prasowy komitetu organizacyjnego Masa Takaya powiedział, że obawy o los igrzysk to „osobista opinia Moriego”.

Doświadczony polityk podąża jednak ścieżką, którą wskazują lekarze i wirusolodzy, a wśród nich głosów mówiących o tym, że przeprowadzenie igrzysk w 2021 roku jest wątpliwe, pojawia się coraz więcej.

– Moim zdaniem organizacja imprezy będzie bardzo trudna, jeśli nie zdążymy na czas stworzyć efektywnej szczepionki – mówi „Kyodo News”, szef Japońskiego Stowarzyszenia Medycznego Yoshitake Yokokura. – Szczerze mówiąc, nie sądzę, by igrzyska odbyły się w przyszłym roku – dodaje, cytowany przez „Guardiana”, japoński wirusolog z Uniwersytetu Kobe Kentaro Iwata.

MKOl kontra gospodarze

Niewykluczone oczywiście, że „wrzutka” Moriego to element politycznej gry. Gospodarze oraz Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) spierają się bowiem, kto powinien ponieść koszt zmiany terminu igrzysk.

Nieoficjalnie mówi się, że wyniesie on około 3 mld dol. To kwota, która jeszcze w latach 90. wystarczała na zorganizowanie igrzysk od podstaw.

Tydzień temu MKOl umieścił na swojej stronie internetowej zestaw pytań i odpowiedzi dotyczących imprezy w Tokio. Pod hasłem: „Jaki będzie finansowy efekt przełożenia igrzysk” mogliśmy przeczytać, że „premier Japonii Shinzo Abe zgodził się pokryć wszelkie koszty, których wymaga obecna umowa”. To wywołało burzliwe protesty, więc już kolejnego dnia tekst był inny. Dziś obie strony planują po prostu „współpracować przy ocenie finansowych konsekwencji przełożenia igrzysk”.

Gospodarze wydali na nie fortunę. Komitet Organizacyjny szacuje ogólny koszt na 12,6 mln dol. Według Japońskiej Narodowej Rady Audytu to raczej 28 mln. Taka kwota oznacza, że tokijska impreza byłaby trzecią najdroższą w dziejach olimpizmu – po Soczi (zima 2014, 51 mld dol.) i Pekinie (lato 2008, 44 mld dol.).

Ubezpieczone miliony

Część kosztów odwołania mogłoby pokryć ubezpieczenie. MKOl według Agencji Reutera ubezpiecza każde letnie igrzyska na 800 mln dol. Koszt polisy to ok. 24 mln. Standardowa umowa nie obejmuje jednak takich wydarzeń jak epidemia koronawirusa, ale Alli MacLean z londyńskiego oddziału firmy Allianz zapewnia, że „większość organizatorów dużych imprez ubezpiecza się również na wypadek nagłego rozwoju chorób zakaźnych”.

Inne światło na sytuację MKOl-u rzuca przewodzący tej organizacji Thomas Bach. Niemiec kilkanaście dni temu w rozmowie z dziennikarzami „Die Welt” potwierdził, że igrzyska w Tokio są ubezpieczone, ale tylko na wypadek ich odwołania, a nie przełożenia.

Możliwe, że lepiej zabezpieczyli się Japończycy. Szef zarządu firmy reasekuracyjnej Munich Re Niemiec Torsten Jeworrek mówi Reuterowi, że jego firma jest dostarczycielem ubezpieczeń związanych z igrzyskami w Tokio na kwotę „kilkuset milionów dolarów”. Szczegółów nie podaje, a zakres umowy to jedynie spekulacje. Tego, jak dobrze zabezpieczyli się organizatorzy igrzysk na wypadek zmiany terminu imprezy, tak naprawdę nie wie nikt.

Dotychczasowy optymizm gaszą u Japończyków kolejne informacje dotyczące walki z koronawirusem. Można mieć wrażenie, że tamtejsze władze jeszcze kilka tygodni temu za wszelką cenę starały się budować obraz kraju, który w trudnej sytuacji radzi sobie doskonale. Sytuacja zmieniła się po 24 marca, kiedy igrzyska oficjalnie przełożono.

Już kolejnego dnia liczba nowych przypadków choroby na koronawirusa sięgnęła 114 i była największa od początku epidemii. Dziś Covid-19 ma ponad 11 tys. Japończyków, 24 marca było ich 865. Liczba przypadków śmiertelnych wzrosła z 45 do 407 (to dane z wtorkowego popołudnia polskiego czasu).

Ryzykowna taktyka

Dwa tygodnie temu rząd wprowadził stan nadzwyczajny. Maiko Tajima z Konstytucyjnej Demokratycznej Partii Japonii pytała wówczas podczas posiedzenia parlamentu, czy to przypadek, a minister zdrowia Katsunobu Kato zarzekał się, że między przełożeniem igrzysk i wzrostem liczby zachorowań nie ma żadnego związku.

Wpływ na statystyki może mieć też to, że Japończycy przez wiele miesięcy potencjalnych chorych badali oszczędnie. Do 27 marca testy przeszło ok. 50 tys. osób, dziś liczba ta jest trzy razy wyższa. Taktyka władz była zastanawiająca, bo odsetek ludzi powyżej 65. roku życia jest w tamtejszym społeczeństwie najwyższy na świecie, a sama Japonia jest mocno zurbanizowana – 80 proc. ludności mieszka w miastach – co sprzyja rozwojowi epidemii.

Były premier Yukio Hatoyami napisał na Twitterze: – Tokio nie wprowadziło żadnych poważnych restrykcji i sprawiło, że liczba zakażonych wydawała się mniejsza. Wszystko po to, aby stworzyć wrażenie, że miasto ma epidemię pod kontrolą. Koronawirus się rozszerzał, kiedy oni czekali. Igrzyska były ważniejsze niż mieszkańcy.

Japończycy w ciągu kilku tygodni pokonali drogę od zarzekania się, że tegorocznym igrzyskom nic nie grozi, do podawania w wątpliwość możliwości ich przeprowadzenia nawet za 14 miesięcy. Wypowiedź Moriego to szok, bo tak czarnej wizji spośród osób odpowiedzialnych za igrzyska nie przedstawił do tej pory nikt.

Dziennikarz japońskiego „Nikkan Sport” zapytał też, czy w przypadku dalszego rozwoju epidemii impreza zostanie ponownie przesunięta. – Nie. W takim wypadku będzie anulowana – odpowiedział Mori, obecną sytuację porównał do wojny i dodał, że jedyna różnica jest taka, że dziś „walczymy z niewidzialnym wrogiem”.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782