– Oferta szwedzka obejmuje również udział Wielkiej Brytanii jako ważnego partnera, który dostarczy najnowocześniejsze technologie. To decyzja ogromnej wagi, gdyż obecność silnej Marynarki Wojennej RP na Morzu Bałtyckim ma dla nas kluczowe znaczenie. Tym samym wznosimy się na nieznany dotąd poziom współpracy polsko-szwedzkiej – zarówno między naszymi marynarkami wojennymi, jak i przemysłami obronnymi oraz naszymi krajami jako takimi – skomentowała z kolei Martina Quick, ambasador Szwecji w Polsce.
Liczą się nie tylko korzyści Marynarki
Na jakiej podstawie podjęto tę decyzję? Agencja Uzbrojenia prowadziła wstępne rozpoznanie rynkowe dotyczące głównie kwestii technicznych okrętów. Później, pod koniec września, do sześciu rządów zainteresowanych ofertowaniem – Francji, Hiszpanii, Korei Południowej, Niemiec, Szwecji i Włoch – rozesłano pytania dotyczące dziesięciu obszarów. Chodziło m.in. o możliwość udostępnienia tzw. zdolności pomostowej, czyli starego okrętu przed dostawą nowych jednostek, zabezpieczenie finansowania, ale też deklaracje danego rządu dotyczące zakupów uzbrojenia w polskim przemyśle obronnym.
Bardzo istotne były korzyści gospodarcze. Jak wyjaśnia polityk, Szwedzi zobowiązali się do zakupu w PGZ Stocznia Wojenna okrętu podobnego do polskiego „Ratownika”. W środę odbyło się palenie blach tego typu okrętu, który kupuje Polska. Ma on wejść do służby w 2029 r. Szwecja byłaby jego drugim użytkownikiem.
Na tej podstawie zespół powołany przez ministra obrony przygotował rekomendację wyboru. Warto podkreślić, że w jego skład wchodzili m.in. przedstawiciele Ministerstwa Finansów oraz Ministerstwa Aktywów Państwowych, ponieważ przy zakupie okrętów podwodnych pod uwagę brane są nie tylko zdolności militarne, ale też korzyści gospodarcze i przemysłowe, które przy tej okazji może odnieść Polska.
Schodzenie z wieloletniej mielizny
Epopeja z wyborem okrętów podwodnych dla polskiej Marynarki Wojennej ciągnie się już od co najmniej kilkunastu lat. Było to związane z brakiem środków, determinacji politycznej, ale też dyskusjami o tym, czy na pewno takich okrętów podwodnych potrzebujemy. Tymczasem z roku na rok wycofywano ze służby kolejne jednostki. Za symboliczne można uznać to, że dziś, po wyjściu w morze, ostatni nasz okręt podwodny ORP Orzeł doznał usterki i musiał zawrócić do portu w Gdyni.