– Bardzo bym chciał, aby tę inwestycję (Stadion Narodowy – red.), kluczową z punktu widzenia Euro 2012, prowadziła osoba kompetentna, energiczna i w stu procentach przejrzysta – mówił wczoraj Donald Tusk. – Czy taką osobą jest Michał Borowski? – pytali dziennikarze. – Sami sobie odpowiedzcie – skwitował premier.
Wczoraj napisaliśmy o planowanej dymisji Borowskiego ze stanowiska szefa Narodowego Centrum Sportu. Takie rozwiązanie Tusk miał zasugerować ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu na poniedziałkowym zarządzie PO. – Premier oczekuje szybkiej dymisji – mówi osoba z władz partii. Sam premier zapewnia jednak, że decyzję pozostawia ministrowi sportu. – To nie mój podwładny – podkreśla.
Drzewiecki powtarza, że czeka na wyniki kontroli, którą pilnie zlecił w środę CBA i Urzędowi Skarbowemu po doniesieniach sobotniego „Dziennika”. Gazeta ujawniła nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych Borowskiego. Ale CBA na razie kontroli nie wszczęło. – Żaden wniosek do nas nie wpłynął – twierdzi Piotr Frątczak z CBA.
Wczoraj „Rz” napisała też, że nazwisko Borowskiego pojawia się w zeznaniach Tadeusza M., współpracownika byłego ministra sportu Tomasza Lipca, oskarżonego o korupcję. Z zeznań M. wynika, że Borowski mógł być zamieszany w plany wyprowadzania pieniędzy z NCS. – Rzekome zeznania, że miałbym być hersztem szajki PiS, to absurd i wierutna bzdura – komentował wczoraj Borowski. Zdecydowanie zaprzeczał też doniesieniom „Dziennika”. Zapewniał, że „mimo nagonki sumiennie wykonuje obowiązki i robi wszystko, by prace nad Stadionem Narodowym toczyły się w odpowiednim tempie”.
Nasi rozmówcy z władz PO mówią, że Borowski nie został jeszcze zdymisjonowany, bo trwają poszukiwania następcy. Drzewiecki nie ma na razie pomysłu na nowego szefa NCS. Mimo że przed pozostawianiem Borowskiego na stanowisku miały już przestrzegać Julia Pitera i Hanna Gronkiewicz-Waltz, która wyrzuciła go z ratusza.