Kiedy patrzy się na zewnętrzny basen i nową budowlę, to nie wyglądają one na kosztowne.
A jednak jest to najnowocześniejszy i najdroższy pawilon w polskich ogrodach zoologicznych, kosztował 23 mln zł.
Wczoraj oprowadził nas po nim jego szef Rafał Okoński. Już od wejścia wchodzimy na hipopotamy. Dosłownie. Przed nami wyrasta wielka szyba basenu. Za nią widać hipopotamicę Anielę i młodego hipcia Hugona. Wielkie zwierzaki wylegują się leniwie pod wodą i pozwalają karpiom wyskubywać ze skóry pasożyty.
Ale dopiero przejście do rekinarium znajdującego się dalej robi wrażenie. Wchodzi się tam jak do ciemnej groty. Po przekroczeniu progu rekinarium panie przyprowadzające wycieczki uciszają dzieciaki przeciągłym „ccsssyy”. Atmosfera taka, że wszyscy mówią szeptem, jak w świątyni. Pomieszczenie zaaranżowano jak antyczny teatr grecki: w dole scena, czyli zbiornik z rekinami, u góry widownia. Za panoramiczną, zrobioną ze sztucznych komponentów, wygiętą w łuk, grubą na 14 centymetrów szybą rozciąga się widok jak na planecie Pandora z filmu „Avatar”. Wrażenie jest takie jak w kinie po założeniu specjalnych okularów do oglądania projekcji w technice 3D.
– Za każdym razem jak tu przychodzę i patrzę na światło rozpraszające się w wodzie, to aż mi dech zapiera – mówi zauroczony Okoński.