- Komisja ws. Amber Gold jest odgrzewanym kotletem tym bardziej, że dziś PiS ma wszystkie instrumenty, by prześledzić tę aferę. Ma prokuratora generalnego, służby specjalne i wszystkie niezbędne materiały. Jarosław Kaczyński stwierdził, że Polacy popierający poprzednią władzę będą wstrząśnięci informacjami, które wypłyną przy tej okazji, ale to samo mówił po ostatnim audycie - mówił Szułdrzyński. - A dzisiaj, im więcej czasu mija, tym wiecej w tym audycie widzimy błędów - stwierdził. - Gdyby audyt miał pogrążyć PO, trzeba było zacząć nad nim pracę miesiąc wcześniej i przygotować spójny dokument.
- Przypuszczałem, że audyt miał odwrócić uwagę od spodziewanego obniżenia ratingu Polski. Ale rząd już w środę, gdy ministrowie wychodzili na mównicę sejmową, musiał wiedzieć, że rating nie został obniżony. W tym sensie ten spektakl był zupełnie niezrozumiały, a będzie dla PiS źródłem problemów - uważa gość programu.
- Wczoraj w tym programie bliski współpracownik Beaty Szydło Paweł Szefernaker mówił, że audyt rządu PO-PSL pokazał, że ten obraz świat wynikający z nagrań afery taśmowej, znajduje odzwierciedlenie w dokumentach pozostawionych w ministerstwie Ruszający dziś proces Marka Falenty i kelnerów z afery taśmowej jest więc bardziej na rękę PiS niż sprawa Amber Gold. Jarosław Kaczyński mówi, że Amber Gold pokaże "straszną prawdę", ale on sam nie zna tych dokumentów - uważa Szułdrzyński. - Ktoś mu je zreferował jako wstrząsające. To się może okazać kapiszonem.
- Jeśli chodzi o dzisiejszy proces, PiS też czeka, co on właściwie przyniesie - powiedział Szułdrzyński. - Obserwuję takie zjawisko, że dla części prawicy panowie kelnerzy zaczynają być bohaterami, a to niebezpieczne zjawisko. Wrogowie naszych wrogów są naszymi sojusznikami, można tak powiedzieć o prawicy, ale to ryzykowna gra. Bo tak naprawdę nie wiadomo, czy w tej aferze było jakieś drugie dno, a trzymanie się tych sojuszników może nie wyjść PiS na dobre.
Szułdrzyński ocenił, że planowane na dziś spotkanie ws. Trybunału Konstytucyjnego nie przyniesie żadnego kompromisu. - PiS zrozumiał, że drugi raz nie może zagrać tej samej melodii, bo opozycja do niej nie zatańczy, więc starał się jakoś rozegrać, a opozycja ze swoją propozycją spotkania ułatwiła mu wyjście z tej sytuacji. Dała PiS pretekst, by tego spotkania nie było - mówił Szułdrzyński.