Były wojewoda jest oskarżony o wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w staraniach o wydanie wtórnika dokumentu oraz składanie fałszywych zeznań. Grozi mu do trzech lat więzienia.
Dąbrowski nie przyznał się do winy. Z jego wczorajszych wyjaśnień wynika, że w sierpniu 2004 r. złożył wniosek o wydanie duplikatu prawa jazdy, bo oryginał został mu skradziony. Potwierdził, że nie wiedział, iż w 1996 r. stracił uprawnienia do kierowania samochodem za zebranie punktów karnych. Dowiedział się o tym podczas rozpatrywania wniosku.
Sąd próbował wczoraj ustalić, czy polityk PiS naprawdę nie wiedział o przekroczeniu dozwolonej liczby punktów. Zeznający urzędnicy twierdzili, że w 1996 r. dzielnica wysłała do Dąbrowskiego skierowanie na ponowny egzamin i że jest ślad, iż adresat je odebrał.
– Nie przypominam sobie tego wezwania. Być może odebrał je ktoś inny – mówił wojewoda.
Urzędnicy, choć powinni, nie ponowili wezwania. Nie wysłali też pisma z żądaniem zwrotu prawa jazdy. Wyszło za to na jaw, że urząd wystąpił w 2004 r. do wytwórni papierów wartościowych o wyrobienie dokumentu, chociaż było wiadomo, że Dąbrowski nie może siadać za kierownicą!– Zamawialiśmy wszystkim prawa jazdy, by skrócić czas oczekiwania. Kiedy ktoś zdawał egzamin, od razu otrzymywał dokument – zeznawała wczoraj Katarzyna Czapska, urzędniczka z Pragi-Południe. – Te procedury zmieniły się w 2005 r.