[b]Rz: Czy jest pani zdziwiona tak drakońskimi karami dla odpowiedzialnych za aferę melaminową?[/b]

Yiyi Lu: Nie, skądże. Odmiennie niż obywatele państw zachodnich Chińczycy są przyzwyczajeni do kary śmierci, która cieszy się w społeczeństwie szeroką akceptacją. Chińczycy domagają się tej kary nawet dla sprawców przestępstw bez użycia przemocy. Kiedy ostatnio skazano jednego z urzędników na więzienie za korupcję, chińskie fora internetowe zalały komentarze oburzonych internautów. Pytali: dlaczego nie kara śmierci?! Dlatego trudno się dziwić, że takie kary orzeczono wobec osób oskarżonych o zatrucie 300 tysięcy dzieci, spośród których sześcioro zmarło. Ludziom Zachodu czasem trudno to zrozumieć, myślą, że chińskie władze są okrutne wobec własnego społeczeństwa. Tymczasem sądy często orzekają drakońską karę w obawie przed oburzeniem ludzi, gdyby ta kara była łagodniejsza. Inaczej niż w tradycji zachodniej, gdzie sąd kieruje się zasadniczo tylko przepisami kodeksów, w Chinach sądy są bardzo wyczulone na opinię publiczną. Orzekają pod jej wpływem, co nikogo nie dziwi.

[b]Wynikałoby z tego, że w rządzonych w sposób autorytarny Chinach społeczeństwo ma jednak coś do powiedzenia...[/b]

Wbrew temu, co się czasem sądzi na Zachodzie, władze np. nie tłumią wszystkich protestów. Jeśli uważają, że gniew jest uzasadniony, nie reagują nawet na manifestacje nie-legalne. We własnym interesie słuchają opinii chińskiej ulicy.