Czytelnik „ŻW” Janusz Jendyk wybrał się na wizytę u lekarza. – Było to przed ósmą rano. Siedziałem w poczekalni, a pod nogami biegało robactwo. Niektóre karaluchy były już martwe – opowiada. – To nie jest kraj trzeciego świata, tylko środek Europy! Do czego to podobne, żeby robactwo pojawiało się w miejscu, gdzie powinna panować sterylna czystość.
Dodaje, że owady są na wszystkich czterech piętrach klatki schodowej. Widział też prusaki.
Sprawdziliśmy, co się dzieje w przychodni przy Koszykowej. Dwa dni z rzędu widzieliśmy, jak sprzątaczki rano zgarniają owady do worków.
Dariusz Sarti, zastępca dyrektor ds. medycznych przychodni Cepelek przy ul. Koszykowej, był tym faktem zdziwiony.
– Nikt nam nic nie zgłaszał. Byłem przekonany, że jest idealnie czysto. Nasze służby na bieżąco sprzątają cały budynek – zaznacza Sarti.