[b]Rz: Dlaczego nie udało się wygrać z Rumunią? [/b]
[b] Kamil Kosowski:[/b] Zabrakło skuteczności. Mieliśmy okazje, które mogły się zakończyć golem. Boisko było w fatalnym stanie, ale nie możemy narzekać i szukać wymówek, Rumuni grali przecież w takich samych warunkach. Uważam, że zasłużyliśmy na remis, bo w grze drużyny były momenty, które mogły się podobać.
[b] Ostatnio w reprezentacji zagrał pan dwa lata temu – przeciwko Serbii w meczu kończącym eliminacje mistrzostw Europy 2008. Później pan zniknął. [/b]
Bo lubię znikać. Na powołanie od Leo Beenhakkera też musiałem czekać kilkanaście miesięcy i wrócić do kraju, żeby on się do mnie przekonał. Przed Serbią, tak jak na wcześniejsze zgrupowanie, przyjechałem z drobną kontuzją i po 20 minutach meczu w Belgradzie musiałem zejść z boiska. Teraz też nie grałem przez dwa tygodnie, opuściłem mecz Ligi Mistrzów. Trener Ivan Jovanović puścił mnie na zgrupowanie do Polski, zwalniając z meczu ligowego. Uznał, że na mój powrót do gry jest jeszcze za wcześnie, ale ponieważ wiedział, jak zależy mi na reprezentacji, poprosił tylko, żebym na siebie uważał. Czeka nas seria bardzo ważnych spotkań – cztery mecze ze ścisłą czołówką ligi cypryjskiej i dwa w Lidze Mistrzów. Ten z Atletico Madryt może nam zagwarantować, że nawet jeśli nie awansujemy dalej, wystąpimy w Lidze Europejskiej.
[b]Wyjeżdżając na Cypr, spodziewał się pan, że uda się odbudować formę, czy liczył raczej na spokojną emeryturę?[/b]