W czwartkowe popołudnie Barack Obama i John McCain po raz pierwszy i zapewne ostatni w tej kampanii na moment przestali ze sobą walczyć i w geście jedności razem udali się do Ground Zero.
Nie było przemówień, muzyki, ceremonii. W ciszy obaj senatorzy zeszli długą, stalową rampą w głąb wielkiej, betonowej dziury, jaka do dziś zieje w miejscu, gdzie niegdyś stały dwie wieże WTC. Za nimi szła żona McCaina Cindy, trzymając pod rękę burmistrza miasta Michaela Bloomberga. Michelle Obama nie pojawiła się w Nowym Jorku.
Kandydaci podeszli do pamiątkowej sadzawki wypełnionej kwiatami złożonymi wcześniej przez członków rodzin. Obaj mieli w ręku po jednej róży. McCain położył swoją przy brzegu, Obama rzucił swoją na środek sadzawki. Przez krótką chwilę stali obok siebie w milczeniu.
Na koniec Obama i McCain uścisnęli sobie dłonie i poklepali po plecach. Parę godzin później obaj – jeden po drugim – wystąpili na Uniwersytecie Columbia podczas forum poświęconego służbie publicznej.
“11 września Amerykanie w całym naszym wielkim kraju zjednoczyli się, by wspomóc rodziny ofiar, oddać krew, przekazać donację na cele dobroczynne i zmówić modlitwę za nasz kraj. Odnówmy tego ducha służby i poczucie wspólnego celu”, napisał Obama w wydanym wczoraj oświadczeniu. W czwartek za obopólną zgodą obie partie wstrzymały spoty wyborcze atakujące drugą stronę.