Arigona mieszka w Austrii od 2002 roku. Przyjechała tu wraz z rodzicami i rodzeństwem. Nie miała problemów z asymilacją. Nauczyła się języka, chodziła do austriackiej szkoły. Jednak państwo Zogaj osiedlili się we Frankenburgu w Górnej Austrii nielegalnie. Ubiegali się o azyl, ale ich wnioski były odrzucane.
Austriackie władze nakazały deportację rodziny w 2007 roku. Ale do Kosowa zostali odesłani tylko ojciec oraz czwórka dzieci: Albin, Alfred, Alban i Albona. Najstarsza Arigona zniknęła. Jej matka z objawami załamania nerwowego trafiła do szpitala psychiatrycznego.
Historią Arigony przed rokiem żyła cała Austria. Dziewczyna przez dwa tygodnie ukrywała się w jednym z kościołów. Szukały jej setki policjantów. Przeczesano każdy zakątek kraju. 5 października 2007 roku Arigona przesłała kasetę wideo do telewizji. „Nie wrócę do Kosowa. Raczej popełnię samobójstwo – ostrzegła w pięciominutowym nagraniu. – W Austrii znalazłam drugi dom. Komu tu przeszkadzam?”.
Redakcje dzienników otrzymały setki listów od oburzonych czytelników. Mieszkańcy Frankenburga zorganizowali marsz protestacyjny, popierając prośbę dziewczyny o azyl. Szef austriackiego MSW był jednak nieubłagany. – Austria nie może otwierać drzwi każdemu, komu nie podoba się Kosowo – tłumaczył.
Sprawa rodziny Zogaj skłóciła polityków. – Wstydzę się żyć w Austrii, która jest tak okrutna dla cudzoziemców – mówił Alexander van der Bellen, lider opozycyjnej Partii Zielonych. A kanclerz Alfred Gusenbauer przyznał, że „austriackie prawo azylowe jest przestarzałe”.