Choć Europejczykom zapytanym o najbardziej zbrodniczych tyranów świata na ogół przychodzą do głowy Józef Stalin i Adolf Hitler, najwięcej ofiar na swoim koncie ma jednak Mao Zedong. Ocenia się, że rządy przewodniczącego Mao, który postanowił ustanowić w Chinach „komunisty raj na ziemi”, spowodowały śmierć ponad 60 milionów ludzi.
Jego rodzina w komunistycznych Chinach cieszyła się jednak – i ciągle cieszy – wielkim szacunkiem. Jedyny wnuk dyktatora Mao Xinyu został właśnie nominowany na generała dywizji Chińskiej Ludowej Armii Wyzwoleńczej. Tym samym w wieku 39 lat stał się najmłodszym oficerem tak wysokiej rangi w całych siłach zbrojnych Państwa Środka.
Mao junior nie wygląda na żołnierza. Niepozorny grubasek, który – jak sam przyznaje – jest molem książkowym. Do tej pory pracował w chińskiej Wojskowej Akademii Nauk jako ekspert do spraw... myśli i dzieł Mao Zedonga. Napisał nawet książkę o wiele mówiącym tytule „Dziadzio Mao Zedong”. Złośliwi mówią więc, że generalska nominacja nie jest wynikiem jego zdolności militarnych, ale koligacji rodzinnych.
Zwłaszcza że również jego – zmarła w zeszłym roku – matka, która z zawodu była fotografem, posiadała stopień generała dywizji. W przeszłości stopień ten przyznano również popularnemu piosenkarzowi, pingpongiście czy pierwszemu chińskiemu kosmonaucie. Bycie potomkiem dyktatora zapewnia więc w ChRL status podobny do tego, jaki na Zachodzie mają celebryci.
– Jestem gruby, więc muszę dużo ćwiczyć, aby stracić parę zbędnych kilogramów. Dlatego wspinam się po górach i pływam. Najbardziej lubię pływać. Poza tym większość czasu spędzam, czytając książki – powiedział w jednym z wywiadów Mao Xinyu, zwracając uwagę na podobieństwo z dziadkiem. – Wszystkie te hobby były również jego hobby. Jest jeszcze inne, chyba znacznie ważniejsze, podobieństwo. Miłość do duszonej wieprzowiny – dodał cytowany przez brytyjskiego „Timesa” świeżo upieczony generał. Rzeczywiście ulubioną potrawą Mao Zedonga było sztandarowe danie kuchni hunańskiej, duszony boczek w czerwonym sosie.