Mirosław Żukowski: Kobiece łzy

Iga Świątek gra w turnieju w Miami jako liderka światowego tenisa. To wielki splendor, ale i ciężar, któremu trzeba sprostać.

Publikacja: 27.03.2022 21:00

Mirosław Żukowski: Kobiece łzy

Foto: MATTHEW STOCKMAN / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / GETTY IMAGES VIA AFP

Od wielkoszlemowego zwycięstwa w Paryżu minęło półtora roku. Gdy Iga wygrywała jesienny turniej Roland Garros – pomimo zaskoczenia – nikt nie kwestionował jej talentu i klasy. Ale taki triumf rodzi też naturalne pytanie: co dalej, czy to wstęp do wielkiej kariery, czy też będzie tak, jak zdarzyło się z równie sensacyjną paryską zwyciężczynią Jeleną Ostapienko, która do dziś nie potrafi wrócić na tamten poziom. Tenisistek, które wygrywały Wielkie Szlemy, a potem ginęły na długo w czeluściach rankingu WTA, było zresztą w ostatnim czasie więcej i – jak dowodzi obecna forma ubiegłorocznej zwyciężczyni US Open Emmy Raducanu – ta lista może się wydłużać.

Tak naprawdę w kobiecym tenisie władza leży na ulicy. Nie ma dominatorki, w ubiegłym sezonie żadnej zawodniczce nie tylko nie udało się wygrać dwóch turniejów wielkoszlemowych, ale żadna nie była nawet w dwóch finałach. Wydawało się, że najlepszymi kandydatkami do objęcia władzy na dłużej była najpierw Naomi Osaka, a potem Ashleigh Barty. Japonka jednak nie radzi sobie z wyzwaniami, jakie w dzisiejszym świecie rodzi wielki tenisowy sukces. Nie poddaje się, walczy i trzeba jej życzyć, by tę walkę wygrała, by wróciła na wielką scenę i znów mówiła do nas po zwycięstwach tym swoim cichym głosem, z miną jakby zawstydzoną tym, czego dokonała. To było jak pocztówka z czasów, w których reakcją na sukces pożądaną przez media nie musiał być brak umiaru i wrzask.

1. raz

Polka będzie liderką rankingu tenisistek

Przed Igą Świątek wiceliderką była tylko Agnieszka Radwańska w 2012 roku

Ashleigh Barty sprawiała wrażenie o wiele szczęśliwszej, choć i w jej przeszłości można znaleźć decyzje niebanalne. Ale pożegnanie ze sportem w wieku niespełna 26 lat to szok, podobny do tego, jaki wywołał pierwszy globalny idol w historii tenisa, Szwed Bjoern Borg. On też zakończył karierę mając 26 lat, potem na krótko wrócił, ale ze skutkiem raczej komediowym. Natomiast jego dalsze życie – zanim stał się szacownym 60-latkiem – wcale komediowe nie było. Wprost przeciwnie, niewiele brakowało do tragedii.

Jak z tego widać, Iga wkracza do świata wspaniałego i bogatego, ale stawiającego swoim bohaterom wysokie wymagania. Jeszcze niedawno można było sądzić, że sportowo jest na tę drogę znakomicie uzbrojona, ale pod względem emocjonalnym były powody do niepokoju (choćby podczas ostatniego turnieju Masters w Guadalajarze).

Obecna forma i zachowanie Igi świadczą, że być może martwiliśmy się niepotrzebnie, że wszystko idzie w dobrą stronę i pierwsza polska liderka rankingu WTA nie powiększy grona tenisistek zapłakanych.

Iga Świątek jest obecnie obok Roberta Lewandowskiego globalnie najbardziej rozpoznawalną twarzą polskiego sportu, zastąpiła w tej roli Agnieszkę Radwańską. Z tego, co mówi, możemy wnioskować, że pomimo dopiero 20 lat rozumie świat, do którego trafiła i jego niebezpieczeństwa.

Czytaj więcej

Iga Świątek liderką światowego tenisa

Taka refleksja jeszcze niedawno byłaby w ogóle niepotrzebna, cieszylibyśmy się po prostu i byli dumni, ale dziś trudno zapomnieć o tym, ile ostatnio w sporcie – nie tylko w tenisie – polało się kobiecych łez.

Od wielkoszlemowego zwycięstwa w Paryżu minęło półtora roku. Gdy Iga wygrywała jesienny turniej Roland Garros – pomimo zaskoczenia – nikt nie kwestionował jej talentu i klasy. Ale taki triumf rodzi też naturalne pytanie: co dalej, czy to wstęp do wielkiej kariery, czy też będzie tak, jak zdarzyło się z równie sensacyjną paryską zwyciężczynią Jeleną Ostapienko, która do dziś nie potrafi wrócić na tamten poziom. Tenisistek, które wygrywały Wielkie Szlemy, a potem ginęły na długo w czeluściach rankingu WTA, było zresztą w ostatnim czasie więcej i – jak dowodzi obecna forma ubiegłorocznej zwyciężczyni US Open Emmy Raducanu – ta lista może się wydłużać.

Pozostało 80% artykułu
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem