Studenckie jedzenie tylko przy bardzo dużej wyobraźni kojarzy się ze zdrowym. Stereotypowy student w roli sałatki najchętniej widzi frytki z ketchupem, a popija je witaminami z grupy B w płynie. Te stereotypy są, oczywiście krzywdzące, ale zasadniczo studencka dieta na kampusach rzadko jest okazem zdrowej i zbilansowanej diety. Szczególnie, gdy trzeba zjeść coś na szybko. Na szybko często bowiem oznacza jedzenie z automatu, a jedzenie z automatu to w najlepszym wypadku kanapka, a zazwyczaj batony lub rogale pełne utwardzanych tłuszczy i innych składników zawierających w sobie pełen przegląd układu okresowego pierwiastków.