Polówki kontra gondole

Rzucali w siebie krzesłami, kopali po kostkach. Wymyślali dzielnice czerwonych latarni i prohibicję w Sejmie. Kłócili się. Zrywali koalicje. Ale przede wszystkim swoimi decyzjami zmieniali miasto. Jak zapamiętamy dotychczasową działalność stołecznego samorządu?

Publikacja: 21.05.2010 03:04

Prezydent Marcin Święcicki wierzył w inwestycję Michaela Jacksona,

Prezydent Marcin Święcicki wierzył w inwestycję Michaela Jacksona,

Foto: PAP/CAF, Przemek Wierzchowski

27 maja mija 20 lat od momentu, kiedy po raz pierwszy w demokratycznej Polsce wybraliśmy lokalne władze – radnych siedmiu gmin, na które podzielona była wówczas stolica. Jubileusz samorządu zainspirował nas do przypomnienia, co działo się wśród radnych i urzędników przez pięć kadencji. Jak wiele zrobili, by zmienić Warszawę na lepsze? Bo zmienili – bez dwóch zdań.

– Moim zdaniem, stolica słabiej niż inne miasta wykorzystała szanse na rozwój – mówi prof. Michał Kulesza, współtwórca ustawy samorządowej. – Może dlatego, że trzykrotnie doświadczała rewolucji zmiany ustroju.

[srodtytul]Najważniejsze budowy [/srodtytul]

Za pierwszego prezydenta Stanisława Wyganowskiego samorząd uczył się funkcjonowania. – Wtedy inwestorzy krążyli nad miastem. Za naszych czasów wylądowali. I zabrakło w stolicy dźwigów – mówi Marcin Święcicki, prezydent kolejnej kadencji.

Owymi dźwigami chwalił się non stop. Ale rzeczywiście były widoczne. Warszawa stała się wielkim placem budowy, wyrastały wieżowce i supermarkety. Wówczas rozpoczęto przygotowania do budowy mostu Siekierkowskiego. Mieszkańcy Siekierek do dziś wspominają wielogodzinne spotkania z prezydentem Święcickim, który namawiał ich do przekazywania terenów pod budowę.

– Groziły nam 622 spory w sądzie. Skończyło się na 27 – przypomina Święcicki.

Za Pawła Piskorskiego budowano mosty Świętokrzyski i Siekierkowski. Powstawał też tunel (zwany dziś przez oponentów Piskorskiego „przekrętem”). Miał uwolnić pod budowę tereny nad Wisłą. Piskorski mocno lansował hasło: „Metro plus obwodnica równa się stolica”.

– Dorobkiem stołecznego samorządu na pewno są inwestycje. Choć być może nie wykorzystaliśmy w pełni potencjału Unii Europejskiej – ocenia Piskorski.

Za Lecha Kaczyńskiego powstało Muzeum Powstania Warszawskiego, przygotowano budowę Centrum Nauki Kopernik oraz Muzeum Historii Żydów Polskich.

– Prezydent Kaczyński ustalił wizję rozwoju miasta na następne dziesięć lat, która jest teraz realizowana. A przede wszystkim scaliliśmy w jedno administrację miasta, co nie było łatwe – ocenia Mirosław Kochalski, który w urzędzie pozostał po tym, jak Lech Kaczyński odszedł do Pałacu Prezydenckiego.

Hanna Gronkiewicz-Waltz z kolei ruszyła odwlekane przez lata sprawy komunikacyjne. Doprowadziła do rozpoczęcia budowy mostu Północnego, za chwilę zacznie się budowa drugiej linii metra. Spektakularnym sukcesem było zlikwidowanie zawalidrogi w postaci prywatnej działki na ul. Powstańców Śląskich. Po 20 latach walki z właścicielami.

Wojciech Kozak, Kazimierz Marcinkiewicz i Mirosław Kochalski urzędowali za krótko, by pozostawić po sobie jakiś trwały ślad w warszawskim krajobrazie. Kochalski zdążył podpisać umowę na odbudowę Pałacu Saskiego, ale prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz z tej inwestycji zrezygnowała. Kazimierz Marcinkiewicz z kolei kojarzyć się będzie z podpisaniem, tuż przed samymi wyborami, umowy z ITI na budowę stadionu Legii na wyjątkowo korzystnych dla koncernu Mariusza Waltera warunkach.

[srodtytul]Najgłośniejsze afery [/srodtytul]

Samorządowe afery zazwyczaj związane były z wielkimi inwestycjami. Była radna, dziś minister w kancelarii premiera, Julia Pitera za jeden z największych skandali samorządowego 20-lecia uważa sprawę hoteli Syrena. W 1997 r. miasto sprzedało austriackiemu Bau Holding Strabag sieć hoteli (Polonia, Warszawa, MDM, Saski, Metropol) za 24 mln dol. Radni atakowali, że to rażąco niska cena. Sprawą do dziś zajmują się śledczy.

W 1994 r., gdy instalowano nowe żółte kasowniki w autobusach, radni sugerowali, że przetarg jest ustawiony pod konkretną firmę. Wygrał francuski Monetel.

Pięć lat trwała awantura o parkometry i podział generowanych przez nie zysków między miasto a firmę WaPark. W pierwszym okresie funkcjonowania płatnego parkowania firma za przyzwoleniem urzędników zgarniała nawet 90 proc. przychodów. Stopniowo proporcje się zmieniały, aż ekipa prezydenta Kaczyńskiego wybrała nowego serwisanta parkometrów.

Most Świętokrzyski jest najszybciej zrealizowaną warszawską przeprawą przez Wisłę. Głównie dzięki temu, że powstał w zamian za grunt w Porcie Praskim, oddany Elektrimowi, który współfinansował budowę mostu. Transakcja budziła kontrowersje, bo odbyła się bez przetargu, a sam grunt był o wiele więcej wart niż budowana przeprawa. Wsztscy pamiętają, jak po raz pierwszy pokazano multimedialną wizualizację mostu. Sznur kolorowych aut mknął nowym mostem pokazywanym z różnej perspektywy. – Czuło się powiew wielkiego świata i nowoczesności – przypominają rajcy.

Za największą aferę samorządowcy do tej pory uznają wprowadzenie komisarza w gminie Centrum w 2000 r. Konflikt polityczny między rządzącą wówczas koalicją UW – SLD a opozycyjnym AWS przerodził się w absurdalną walkę o zachowanie stanowisk, zakończoną upadkiem koalicji AWS – UW w rządzie.

Spór był tak duży, że ówczesny premier Jerzy Buzek zastosował rozwiązanie siłowe – pod osłoną nocy powołał w gminie komisarza. O poranku Andrzej Herman rozpoczął przejmowanie urzędów. Z plombowaniem gabinetów i odbieraniem kluczy.

Nerwowa atmosfera udzieliła się dzielnicom. Radni szturmowali zamknięty urząd Śródmieścia. Ówczesne dyrektorki dzielnicy Anna Wysocka (AWS) i Teresa Wyszyńska (UW) pobiły się. Jedna uderzyła koleżankę teczką w ucho, w zamian tamta kopnęła ją w kostkę. Jedna z nich wyjechała z urzędu karetką pogotowia.

To był czas walki. Na jednej z komisji Rady Warszawy rajcy pokłócili się do tego stopnia, że jeden rzucił w drugiego krzesłem.

Po dwóch tygodniach, by uspokoić atmosferę, premier odwołał energicznie działającego komisarza Hermana i powołał bardziej koncyliacyjnego ówczesnego wiceministra MSWiA Józefa Płoskonkę. Jednak samorząd w pełni odzyskał równowagę dopiero po przedterminowych wyborach.

– To była karykatura samorządu. Krzywe zwierciadło – oceniają dziś rajcy. Ale dodają, że to był też początek dużego upolitycznienia samorządu.

[srodtytul]Najdziwniejsze pomysły[/srodtytul]

Od czasu do czasu samorządowcy wpadali na egzotyczne pomysły. Chyba żeby zwrócić na siebie uwagę, bo przecież nikt nie chciał albo nie był w stanie ich zrealizować.

Jeden z zastępców prezydenta Piskorskiego Stanisław Rojek (AWS) wymyślił – wzorem Amsterdamu – utworzenie w stolicy dzielnicy czerwonych latarni i skupienia w jednym miejscu agencji towarzyskich. Nikt jednak pomysłu nie poparł.

Karol Karski (jako radny AWS w gminie Centrum) próbował wprowadzić prohibicję na terenie parlamentu. Rajcy już nawet przegłosowali uchwałę o zakazie sprzedaży alkoholu w sejmowych restauracjach, ale dokument został uchylony.

Gdy okazało się, że nie uda się zrealizować pomysłu wybudowania na Bemowie „Neverlandu” Michaela Jacksona (któremu z zaangażowaniem sekundował prezydent Święcicki), radna Joanna Fabisiak (AWS) zabrała dziennikarzy na piknik. W szczerym polu oświadczyła, że tu może powstać Rodzinny Park Rozrywki. Polski, rodzimy. – Skoro Jackson nie chce, zbudujmy go sami – przekonywała.

Co kilka lat powraca też temat budowy gondoli przez Wisłę. Projekt zbyt drogi, by samorząd mógł sobie na niego pozwolić. Ale na tyle atrakcyjny, by kolejni pomysłodawcy ruszali z nim do ratusza. Ostatnio lobbował za nim bohater tzw. afery hazardowej Ryszard Sobiesiak u wiceprezydenta Jacka Wojciechowicza.

[srodtytul]Największe kłopoty[/srodtytul]

Niemało jest spraw, z którymi samorządowi uporać się nie udało. W kwestii nieruchomości nadal straszy dekret Bieruta, choć to paradoksalnie dzięki jego zapisom miasto zaczęło ziemię właścicielom oddawać.

– Nie było i nadal nie ma ustawy reprywatyzacyjnej, znalazłem więc furtkę w dekrecie. Zwróciliśmy wówczas 800 działek – chwali się Święcicki.

Ze zwrotami bywało jednak różnie. Za Kaczyńskiego działek nie oddawano. – Bał się podejmowania decyzji – mówili pikietujący przed urzędem miasta ludzie, walczący o ziemię i lokale, nazywani „dekretowcami”.

W obecnej kadencji jest lepiej. Ale i tak wybuchają awantury. – Miasto oddaje nie właścicielom, tylko złodziejom – krzyczą grupy protestujących. Są też głosy, żeby w ogóle nie ruszać – choćby kamienic z lokatorami.

Przez 20 lat nie został też rozwiązany problem handlu. Prezydent Święcicki był – jak mówią kupcy – jedynym, który naprawdę z nimi rozmawiał. Zaproponował na preferencyjnych zasadach wykup lokali i zlikwidował wymóg, że sklepy mogą być otwarte w ściśle określonych godzinach.

Za prezydentury Pawła Piskorskiego zawarto porozumienie z kupcami i na pl. Defilad powstał tymczasowy, handlowy blaszak. Następna ekipa, prezydenta Kaczyńskiego, chciała nawet oddać im bez przetargu grunt „najlepszy w mieście”.

Ale już obecna władza kupców z pl. Defilad wyrzuciła (słynna ubiegłoroczna likwidacja KDT).

Próby usunięcia handlu nielegalnego z polówek, podobnie jak pomysł na jednodniowe bazarki, to nadal fikcja.

Kwitnie wciąż handel na błoniach Stadionu Dziesięciolecia, który – jak na ironię – ma tyle lat, co samorząd. W niedalekiej przyszłości ma jednak zniknąć. Samorząd po 20 latach zaczyna odnosić sukcesy.

[srodtytul]Zmiany, zmiany, zmiany [/srodtytul]

Mentalne, organizacyjne, ustrojowe – wszystkie te zmiany dotknęły lokalną władzę stolicy. – Z perspektywy 20 lat samorząd się sprawdza i trzeba go chwalić. Oczywiście niezbędne są cały czas usprawnienia – mówi prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej prof. Jerzy Regulski.

Samorządowcy z 20-letnim stażem widzą zmiany w motywacji do pracy dla miasta. – W pierwszej kadencji radni byli bardziej ideowi. Szliśmy do samorządu, by zmieniać najbliższą okolicę, budować domy, drogi, cywilizować nasze „małe ojczyzny” – mówi były burmistrz Białołęki, dziś radny Jerzy Smoczyński.

Na początku emocje samorządowców wywoływało niemal wszystko. Jednym z bardziej zapalnych punktów było np. ustalanie punktów sprzedaży napojów alkoholowych. – A radna to co? W każdym sklepie chciałaby wódeczkę kupić? – pokrzykiwali na siebie godzinami, debatując nad przyznaniem koncesji jednemu sklepikowi. Szczęśliwie obecnie tak drobiazgowi już nie są.

Zmieniały się też realia, w jakich funkcjonował samorząd. Kiedy Targówek, jako samodzielna gmina, wybudował ratusz, protestom nie było końca.

– Pałace sobie budują. Gmaszysko w pustym polu postawili – grzmieli mieszkańcy. Dziś ratusza prawie nie widać, dawno obudowały go bloki. – A ci, którzy protestowali przeciwko inwestycji, sami chcą dobudować 3 tys. mkw. – mówi ówczesny burmistrz Targówka Andrzej Kobel.

[srodtytul]Najbardziej dotkliwe dla[/srodtytul]

20-letniego samorządu były zmiany ustrojowe. Zaczęło się od siedmiogrodu, czyli siedmiu samodzielnych dzielnic gmin. Potem powstało ich 11 – w środku miasta została jedna gmina Centrum z dzielnicami, a wokół niej były gminy tzw. wianuszka. – I to były najlepsze czasy – mówi Jerzy Smoczyński. – Nasz budżet wzrósł wtedy czterokrotnie. Do obrzeżnych dzielnic przeniosło się normalne życie, przestały być sypialniami.

Od ośmiu lat mamy jedno miasto z 18 dzielnicami. Dużym plusem nowego ustroju jest mniejsza liczba radnych. Dziś jest ich 407. Do 2003 r. było ponad 700. Pod koniec lat 90. można było nawet łączyć funkcje w radzie miasta i dzielnicy. Efekt był taki, że w pościgu za pieniądzem radni kursowali między dzielnicami, by zdążyć podpisać listę obecności i jechać na kolejne posiedzenie rady czy komisji.

20 lat demokratycznych władz to także zmiany jakościowe. Jawne są majątki radnych i urzędników. Decyzje prezydenta i rady znaleźć można na stronie internetowej. Coraz więcej spraw załatwimy w dzielnicach przez Internet albo w jednym okienku. O terminie odbioru dokumentu informuje nas urzędnik SMS-em.

Samorząd się cywilizuje.

20 lat minęło, najwyższy czas.

27 maja mija 20 lat od momentu, kiedy po raz pierwszy w demokratycznej Polsce wybraliśmy lokalne władze – radnych siedmiu gmin, na które podzielona była wówczas stolica. Jubileusz samorządu zainspirował nas do przypomnienia, co działo się wśród radnych i urzędników przez pięć kadencji. Jak wiele zrobili, by zmienić Warszawę na lepsze? Bo zmienili – bez dwóch zdań.

– Moim zdaniem, stolica słabiej niż inne miasta wykorzystała szanse na rozwój – mówi prof. Michał Kulesza, współtwórca ustawy samorządowej. – Może dlatego, że trzykrotnie doświadczała rewolucji zmiany ustroju.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Prawo drogowe
Rząd chce zabierać prawo jazdy aż na 5 lat. Eksperci: to dyskryminacja
Prawo karne
Zabójstwa emerytek w Warszawie. Eksperci: działanie sprawców było zaplanowane
Sądy i trybunały
Spór o zamrożone wynagrodzenia sędziów. Jest ważny wyrok TSUE
Sądy i trybunały
Sędzia Krzysztof Wiak: Izbę Kontroli „broni” jej dotychczasowe orzecznictwo
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Oświata i nauczyciele
Nauczyciel jak każdy, powinien mieć płacone za nadgodziny. Przełomowa uchwała SN
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”