Marcin Drzewiński, analityk lotniczy, ma 39 lat i z wczesnego dzieciństwa pamięta Polskę u progu transformacji. Najbardziej utkwiły mu w pamięci sklepy Peweksu i Baltony z ladami zastawionymi towarami tylko dla wybrańców. – Niestety, właśnie w tych sklepach mieściły się ówczesne dobra luksusowe: zagraniczne słodycze, niemiecka chemia i klocki Lego, które bardzo mnie nęciły – wspomina. W kolorowych pudełkach czekały zamki, warownie, wyspy, statki kosmiczne, „wszelkie budowle współpracujące z wyobraźnią małego dziecka”. – Niejednokrotnie, przechodząc koło Peweksu, prosiłem rodziców, by poczekali chwilę, przyklejałem nos do szyby, żeby pooglądać te cuda. Chyba już wtedy czułem, że to zainteresowanie będzie mi towarzyszyło przez całe życie.