Stanisław Szczukiewicz: Tenis w PRL i jajka sadzone na żelazku

Przywoziło się z zagranicy parę naciągów, kilka rakiet, szło z nimi w Aleje Jerozolimskie 25 do Olejniszyna albo do Zarębskiego z Legii. On kupował wszystko na pniu. Tak się żyło. Nie było sponsorów – mówi Stanisław Szczukiewicz, były tenisista, trener i biznesmen.

Publikacja: 24.12.2020 07:00

Stanisław Szczukiewicz: Tenis w PRL i jajka sadzone na żelazku

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Plus Minus: Co urodzonego w Brześciu nad Bugiem chłopaka rocznik 1939 pociągnęło po wojnie do tenisa?

Urodziłem się w Brześciu, bo mój ojciec został tam wysłany ze stolicy, by zakładać banki spółdzielcze. Jak wybuchła wojna, to wróciliśmy ostatnim pociągiem do Warszawy, by zobaczyć, że z domu na ulicy Szwedzkiej tylko brama została. Mieszkaliśmy więc w Radzyminie, ale zaraz po wojnie ojciec dostał posadę w Gdyni. Ponieważ byłem astmatykiem i lekarze dawali mi niewiele lat życia, nie wolno mi było nawet szybciej podbiec. Więc po cichu, w tajemnicy przed rodzicami, zacząłem pływać. Zostałem nawet mistrzem Gdyni. Basen miałem jednak tylko zimą, kryty, w Szkole Rybołówstwa Morskiego. Zacząłem więc także grać latem w tenisa.

Pozostało 96% artykułu

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Polexit albo śmierć
Plus Minus
Menedżerowie są zmęczeni
Plus Minus
Konrad Szymański: Cztery bomby tykają pod członkostwem Polski w UE
Plus Minus
„Fallout”: Kolejna udana serialowa adaptacja gry po „The Last of Us”
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Kaczyński. Demiurg polityki i strażnik partyjnego żłobu