Sztuczna konstrukcja
Co ciekawe, zgodnie raportem Szwajcarskiego Narodowego Banku z lutego 2009 roku, który bazuje m.in. na danych NBP, o ile w strefie EURO banki zabezpieczały swoje pozycje rzeczywistymi przepływami we frankach, o tyle w Polsce i na Węgrzech stosowały instrumenty pozabilansowe (swapy), bo finansowanie w walucie CHF było wówczas trudno dostępne na rynku międzybankowym. Tak wykreowaną konstrukcję banki sprzedawały klientom w formie kredytu we franku.
Po drugie, banki udostępniały kredytobiorcom kwotę w PLN, a zgodnie z prawem bankowym kredyt to właśnie udostępniona do dyspozycji kredytobiorcy określona kwota środków pieniężnych, a nie zarejestrowana na wirtualnym koncie kredytobiorcy kwota w walucie CHF, do którego kredytobiorca ma jedynie podgląd. Przepływy we frankach były jedynie przepływami pozornymi/rejestrowanymi, zaś rzeczywiście były to przepływy w PLN. Kredyt we franku nie został nigdy klientowi udostępniony, więc nie ma przesłanek prawnych, aby klient go zwracał.
Po trzecie, sądy potwierdziły, że klauzule indeksacyjne są bezskuteczne. A skoro tak, to bez względu na argumentację prawną banków, która czasami bywa absurdalna, umowa jest po prostu wykonywana bez tej klauzuli z zachowaniem pozostałych jej postanowień.
Z prawnego punktu widzenia, do spłaty pozostaje kwota udostępniona w PLN oprocentowana wg stawki przewidzianej w tej pozostałej części umowy, tj. LIBOR plus marża. Oczywiście, gdyby banki udostępniły klientom rzeczywiste kwoty we frankach kwestia bezskuteczności klauzul w ogóle by się nie pojawiła, bo nie byłoby żadnego przeliczenia, do którego odnoszą się klauzule indeksacyjne. Waluty tej jednak banki nie mogły udostępnić, gdyż w większości przypadków jej nie posiadały.
Po czwarte, istnieją poważne argumenty za tym, aby klauzulę indeksacyjną uznać za nieważną, a to mogłoby nawet prowadzić do nieważności całej umowy, skutkującej z prawnego punktu widzenia koniecznością rozliczenia się z bankiem. Dla niektórych kredytobiorców rozwiązanie to może być bardzo lukratywne. Przykładowo: jeśli bank udostępnił kwotę 300 tys. zł, klient spłacił 140 tys., to winien oddać bankowi 160 tys., ale jednocześnie cała kwota 140 tys. zostanie zaliczona na udostępniony kapitał. Oznaczałoby to, że klient przez lata korzystał za darmo z udostępnionego kapitału. Choć może to być mentalnie trudne do zaakceptowania, prawnie jest jak najbardziej realne.