RZ: Skąd wziął się pomysł na portal internetowy, który zamieszcza filmy instruujące, jak zrobić drinka czy naprawić rower?
Marcin Radziwoń:
Byliśmy z kolegami w Anglii. Kilka domów dalej mieszkały nasze koleżanki. Nie umiały sobie poradzić z podłączeniem polskiego sprzętu elektrycznego do tamtejszych gniazdek. Telefonem komórkowym nakręciliśmy krótkie wideo, gdzie krok po kroku było widać, jak podłączyć polską wtyczkę do brytyjskiego gniazdka. Wrzuciliśmy film na portal YouTube. Oglądając wideo, dziewczyny poradziły sobie z profilem od razu i nazwały nas spryciarzami. Stąd nazwa serwisu. Pomysł na firmę zaświtał nam, kiedy zorientowaliśmy się, że filmik na YouTube obejrzało w ciągu kilku dni pięć tysięcy osób.
Jak tworzycie swój portal?
Po 18 godzin dziennie siedzimy na korytarzu akademika, gdzie możemy złapać bezprzewodowy Internet. Utrzymaniu i rozwijaniu Spryciarzy.pl poświęcamy praktycznie cały czas. Już po miesiącu od startu odnotowaliśmy ok. 1,5 mln odsłon. Wszystko bez reklamy. Opieramy się na marketingu szeptanym.