Przed kilkoma laty na rondzie ulicznym w Krośnie wyrosły bławatki, purpurowoliliowe kąkole, białe rumianki, bladożółta wyka i maki. Kwietną łąkę na kilkudziesięciu metrach kwadratowych miasta założył Łukasz Łuczaj, biolog i ekolog. Sam skopał ziemię i wysiał nasiona z przygotowanej przez siebie mieszanki. – Ludzie dzwonili do urzędu miejskiego i pytali, po co tam rośnie to zielsko. A urzędnicy zwracali się do mnie z wyrzutem, że oprócz chwastów, na które wydali zgodę, wysiała się też gorczyca polna nieprzewidziana w umowie – opowiada Łuczaj. Łąka istniała tylko rok.
– Chwasty większości kojarzą się z niechlujstwem i niegospodarnością – mówi Łuczaj, który od ponad dziesięciu lat sprzedaje mieszanki nasion roślin łąkowych. W sumie ok. 50 gatunków. Zbiera je ręcznie na 17-hektarowym zboczu góry na Pogórzu Karpackim, gdzie ma dom, własną łąkę i pole z ginącymi gatunkami – kąkolem i złocieniem żółtym.
[srodtytul]Mandat za łąkę[/srodtytul]
– Kiedyś chwasty miały swoje miejsce. Wyki pięły się po płocie, oset rósł na pastwiskach, łany zbóż pełne były chabrów i maków. Dziś zboża opryskuje się nowoczesnymi herbicydami i żeby znaleźć chaber, trzeba przejechać 30 km. Chwasty nie pasują do wizji Polski czystej, schludnej, europejskiej. Ale to chora wizja – podkreśla Łuczaj.
[wyimek][b][link=http://www.rp.pl/galeria/82678,7,500702.html]Zobacz więcej zdjęć[/link][/b][/wyimek]