Dziś nie wystarcza już sama ochrona, trzeba we właściwym momencie wkraczać w żółwiowe życie, podbierać niektóre składane przez te gady jaja do inkubatorów, w porę wypuszczać wylęgnięte z nich małe żółwie w odpowiednie miejsca. I nie spóźnić się z tym wszystkim. Dziś każdy nowy żółw jest na wagę złota. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno temu na tych ubogich ziemiach ze skorup żółwich robiono popielniczki, a biedacy pod kościołem trzymali takie skorupy jako miseczki proszalne.
Polesia czar to dzikie knieje, moczary... Andrzej Różycki, badacz żółwi błotnych, całkiem nieźle intonuje tę starą pieśń, a my usiłujemy mu wtórować. Idzie niesporo. Czy zresztą jej słowa odpowiadają jeszcze prawdzie? Patrząc na mapę obszarów chronionych, można sądzić, że tak: Poleski Park Narodowy, Rezerwat Biosfery UNESCO „Polesie Zachodnie", Poleski Park Krajobrazowy, Ostoja Poleska Natura 2000, rezerwaty. Przyroda jest tu zatem ciągle bujna, choć i znacznie nadszarpnięta. Przede wszystkim przez falę melioracji wodnych, jaka przetoczyła się tędy w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Kanał Wieprz-Krzna odciągnął wody, zmeliorowano bagienne łąki Krowiego Bagna i szereg dolin nizinnych rzeczułek. Nasze Polesie jest zachodnim skrawkiem wielkiej krainy bagien poleskich rozciągających się na Białorusi i Ukrainie. Też już nie całkiem dziewiczych, choć wciąż niepospolitej urody. Ale i na polskim kawałku Polesia uchowały się prawdziwe mateczniki. Jeden leży tuż przy granicy. Na mapie można tu odszukać dwie odnoszące się do niego nazwy: Ostoja Natura 2000 Lasy Sobiborskie i Sobiborski Park Krajobrazowy.
Przyjazne błoto
Jadąc od nadbużańskiej Włodawy szosą w kierunku Chełma, zrazu pozbywamy się nadziei na przyrodnicze wrażenia. A to z powodu Jeziora Białego, dosłownie otoczonego miastem. Tyle tu ośrodków, hoteli, latarni i chodników. Ale to prosty skutek... dzikości i niedostępności innych tutejszych jezior. Tylko to jedno ma suche brzegi, jest blisko dróg i miasta, stąd trwający od dziesięcioleci rekreacyjny najazd na nie.
Ale parę kilometrów dalej nurkujemy w głęboki, urozmaicony las. Przygraniczne jezioro Brudno ani trochę nie jest tak brudne jak Białe, choć trudno się o tym przekonać. Kompletnie zagubione w lasach broni dostępu do swych czystych wód wałem karłowatych, splątanych jak zasieki zarośli wierzbowych przerośniętych trzciną. To gęstwina nie do przebycia. Takich jezior jest tu kilkanaście, jeden z rezerwatów nazywa się zresztą po prostu Trzy Jeziora, ale knieje kryją niezliczone małe stawy, oczka wodne, bagienka, zagubione w szuwarach i osłonięte przez las.
Nigdzie chyba współistnienie lasu i wody nie jest tak widoczne jak tu. Jeziora poleskie mają z zasady bagniste, niedostępne brzegi. Lustro wody wzdłuż nich najczęściej pokrywa rozszerzająca się z roku na rok strefa mchów, tak zwanej splei świadczącej, że jezioro stopniowo zamienia się w bagno. Po tej splei co odważniejsi mogą chodzić jak po falującym pod nogami dywanie. Nasz przewodnik należy do tych odważnych, a przede wszystkim mających naukową wiedzę o tym, gdzie można bez obawy o życie postawić nogę.