Reklama

Sztuka w wersji glamour

Mario Testino to najgorętsze nazwisko w świecie mody i gwiazd. Wystawa jego prac aktualnie podbija Berlin.

Aktualizacja: 21.05.2015 22:07 Publikacja: 21.05.2015 21:00

Bez tytułu, magazyn „V Man”, Los Angeles 2008

Foto: © Mario Testino

Monika Małkowska z Berlina

„In Your Face" jest twarzą berlińskiej wiosny. Mario Testino też. Na jego usługach najpiękniejsze modelki świata; on sam – na usługach polityki i biznesu. Bożyszcze fotografii, oficjalny portrecista brytyjskiej korony, w bliskich kontaktach z gwiazdami raczył pojawić się osobiście w okolicach Potsdamer Platz, doradzić to i owo w kwestii aranżacji pokazu, a przy okazji – zareklamować wódkę Ciroc, przebój na francuskim rynku alkoholowym.

Renoma plus zastrzyk finansowy od firmy Swarovski i snobistycznej wódki Ciroc pomogły Testino zdobyć ten niemiecki Parnas. Bo Kulturforum Berlin to nie byle miejsce. Wielobranżowy kombinat kulturalny ze słynną Gemäldegalerie z arcydziełami Dürera, Bruegla, Tycjana, Caravaggia, Rembrandta i innych mistrzów. Czy Peruwiańczyk Mario Testino, lat 60, wzięty fotograf mody, zasłużył na taką nobilitację?

Polecony na Parnas

Media się zachłystują, publiczność wali, dyrekcja Kulturforum gratuluje sobie spektakularnego (czytaj: dochodowego) posunięcia. Fakt, wystawa jest efektowna. Wypełnia całą przestrzeń ekspozycyjną na dwóch poziomach.

Czarne ściany, na nich „beautiful people" – 125 doskonałej jakości gigantycznych fotosów (obrazów fotograficznych?), których bohaterowie zdają się wołać: patrz, podziwiaj moją urodę! Do tego filmowe migawki z przystojnym fotografem w roli głównej – jak pracuje, uśmiecha się, pozuje do zdjęć innym.

Reklama
Reklama

Wcześniej pokaz „In Your Face" odbył trzyletnie tournée po obydwu Amerykach. Berlin jest jego pierwszym europejskim przystankiem. Do Warszawy pewnie nie dotrze, za drogi. Ale nie ma czego żałować, wystarczy pooglądać „Vogue'a" i inne tzw. glossies (lakierowane magazyny).

Autor twierdzi, że postawił w „In Your Face" na „kontrast i kontrowersję", ale tego nie widzę. Wśród barwnych prac znalazło się kilka czarno-białych; pomiędzy pozowanymi, reklamowymi – kilkanaście prywatnych, pstrykniętych z potrzeby własnej autora. Adrien Brody pod krawatem; Nicole Kidman w balowej kreacji; zbliżenie na malowniczo podstarzałe facjaty Micka Jaggera i Keitha Richardsa. To jednak taki sam glamour, te same zagrywki do kamery.

Lale z banerów

Zdjęcia reklamowe w mniejszej skali wypadają korzystniej, bardziej intrygująco. Powiększone do ponadludzkich (często) proporcji – zamieniają się w reklamowe banery. Wygładzone, wyczyszczone do granic doskonałości modelki Testina zatraciły ludzkie cechy. Ich pozy i minki nie tłumaczą się niczym.

Oto Brad Pitt na czerwonym gładkim tle. Wylizany nie do poznania, w okularach, z cygarem, udający „Samotnego mężczyznę", czyli Colina Firtha w filmie wyreżyserowanym przez projektanta mody Toma Forda. Oto Natalia Vodianova jako nimfa na łożu, które zarazem jest drzewem. Kelner serwuje jej herbatę w drogiej porcelanie, ona, wyluzowana, zadziera nogi i spod satyn oraz muślinów wysuwa kończyny obute w adidasy. Sielanka i perwersja, czyli reklama sportowego obuwia.

Dlaczego Laetitia Casta stoi tyłem do widza i wspiera dłonie na gołych pośladkach, jednocześnie odwracając ku nam idealnie nic niewyrażającą twarz? Co z tego, że forma jej ciała zachwyca i perłowoszare tło ślicznie się rozświetla? W jakiej sprawie Kate Moss podnosi tiulową spódnicę tak wysoko, żeby widać było jej chude, a krzywe, kończyny plus figi, podczas gdy oblicze tchnie zniechęceniem, obojętnością? Równie bezsensowny jest gest Claudii Schiffer. Odziana w czarny pas i pończochy bezemocjonalnie podtrzymuje oburęcznie biust, sztucznie rozchyla usta w niby lubieżnym grymasie, a nałożona na twarz maska litościwie przysłania oczy pozbawione wyrazu.

Wreszcie natrafiam na fotę, która mnie zatrzymuje: rok 2008, modelka Nadja Auermann wychodzi z jakiegoś szemranego lokalu o dźwiękoszczelnych drzwiach. Trochę nieostra twarz, poruszona sylwetka. Jej nieprawdopodobnie długie nogi (rekord w księdze Guinnessa, 112 cm) w czarnych pończochach wydają się wykwitem surrealizmu. Do tego twarz dzika i ponura, a w ręce kieliszek wina. Jest w tym kadrze intryga i niepokój. Zdjęcie przypomina mi prace innego autora – Helmuta Newtona.

Reklama
Reklama

Bez chemii

Tak, Testino to glamourowy naśladowca Newtona. Akurat w Muzeum Fotografii trwa kolejny pokaz, kolejny wybór prac z jego gigantycznej kolekcji. Oglądam i znów ulegam zauroczeniu. Tu czuje się chemię, erotyzm, napięcie.

Newton aranżował wyjściowe sytuacje, lecz w którymś momencie kończyła się inscenizacja, a zaczynała improwizacja. Wprowadzał modelki w ekscytację, irytację, stan alarmowy, twórczy. Drażnił, ryzykował, błądził, lecz dziewczyny poddawały się emocjom, co widać na twarzach, w gestykulacji. Zaskoczenie, podniecenie, koniec panowania nad odruchami. I jest zdjęcie!

Testino tego nie potrafi. Jest świetnym rzemieślnikiem, ale brak mu zrywu. Za to wie, komu i jak schlebić, żeby się podobać. Cyzeluje każdą koronkę, wstążkę, sznurówkę. Wygładza kontury, usztywnia pozy. Jednak... nie podnieca modelek, ani one jego. I tę obojętność widzę w ich twarzach.

Mario Testino „In Your Face", Kunstbibliothek, Kulturforum Berlin, wystawa czynna do 26 lipca 2015 r.

Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Kultura
Po publikacji „Rzeczpospolitej” znalazły się pieniądze na wydanie listów Chopina
Kultura
Artyści w misji kosmicznej śladem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego
Kultura
Jan Ołdakowski: Polacy byli w powstaniu razem
Kultura
Jesienne Targi Książki w Warszawie odwołane. Organizator podał powód
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama