Przez te cztery lata politycy obiecywali frankowiczom wprowadzenie korzystnych dla nich ustaw, także tych mających skutkować przewalutowaniem po kursie z dnia zaciągnięcia, co nie tylko jest nierealne, ale też doprowadziłoby do dużych perturbacji w sektorze bankowym. W ubiegłym roku temat nie był szczególnie popularny wśród polityków, ale ostatnio zaktywizowali się w tej sprawie.
Tadeusz Cymański, szef sejmowej podkomisji, zapowiadał parę dni temu, że posiedzenie ma się odbyć jeszcze w styczniu. – Być może prace podkomisji nie zakończą się na jednym posiedzeniu. Jest wola kontynuowania prac nad projektem i zgoda co do potrzeby uchwalenia zmian. Niewykluczone, że zostaną złożone i przyjęte poselskie poprawki, które jednak nie naruszają konstrukcji ustawy – mówił Cymański.
W Sejmie są wprawdzie łącznie cztery różne projekty frankowe, ale dyskusja toczyć się będzie głównie na temat zaproponowanego przez prezydenta Andrzeja Dudę w sierpniu 2017 r. projektu ustawy rozbudowującej powstały w 2015 r. Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Ten projekt ma największe szanse na wejście w życie, bo jako jedyny ma pozytywną ocenę rządu. Zakłada utworzenie w FWK specjalnej składki płaconej przez banki, z której miałyby być finansowane konwersje.
Biorąc pod uwagę obecną wartość hipotek frankowych (107 mld zł) i maksymalną stawkę, jaką miałyby płacić banki, kosztowałoby to sektor 2,5 mld zł w pierwszym roku obowiązywania. Nie byłaby to kwota, która bardzo mocno uderzyłaby w banki. Według Fitcha ustawa frankowa zmniejszyłaby znormalizowane zyski sektora bankowego w pierwszym roku obowiązywania o 15-17 proc.
Dotąd podkomisja pod kierownictwem Cymańskiego, który stoi na jej czele od lutego 2018 roku, zebrała się na merytorycznym posiedzeniu tylko raz - w marcu ubiegłego roku. Potem kilkakrotnie zaplanowane posiedzenia były odwoływane. To pokazuje, że politycy partii rządzącej nie wykazywali dużych chęci do przeforsowania ustawy frankowej. W tym roku odbędą się podwójne wybory (te ważniejsze, czyli parlamentarne, jesienią, wiosną zaś do europarlamentu), co zdaniem analityków zwiększa ryzyko, że jakieś rozwiązanie obciążające banki jednak zostanie przegłosowane. Liczba potencjalnych „frankowych” wyborców jest całkiem spora, choć nie wiadomo czy proponowana ustawa by ich zadowoliła (dobiegają głównie krytyczne opinie z ich strony). Na koniec listopada 820,85 tys. osób w spłacało Polsce 471,94 tys. kredytów mieszkaniowych denominowanych lub indeksowanych do franka szwajcarskiego – wynika z danych Biura Informacji Kredytowej (zobowiązania tego typu zaciągały głównie małżeństwa). Od czerwca, czyli przez pięć miesięcy, liczba frankowiczów zmniejszyła się o 10,2 tys. Dla porównania, na koniec 2016 r. było 530,6 tys. takich umów, czyli przez niemal dwa lata ich liczba spadła o 11 proc.