Firmy budowlane już w ubiegłym roku liczyły na duże kontrakty w energetyce. Jednak żaden z przetargów nie został rozstrzygnięty.
Dużo na rynku namieszał kryzys. Zagraniczne koncerny – takie jak czeski CEZ, niemiecki RWE czy szwedzki Vattenfall – postanowiły skupić się na krajowych rynkach i wycofały się z dużych projektów w Polsce. Opłacalność tych inwestycji obniżają też unijne regulacje dotyczące emisji CO2. Nie wiadomo, które elektrownie mogą liczyć na bezpłatne uprawnienia do emisji CO2 od 2013 r. Państwowe firmy, np. PGE, Tauron i Enea, mimo utrudnień zamierzają budować elektrownie na węgiel. Jednak skomplikowane prawo i kolejne odwołania firm opóźniają wybór wykonawców.
– Opóźnienia nie wpływają negatywnie na wyceny spółek energetycznych. Ich inwestycje są obarczone dużym ryzykiem. Pokazały to zagraniczne firmy, które wycofały się z rozbudowy mocy w Polsce – mówi Piotr Łopaciuk z Erste Securities. Przy niepewnościach związanych z regulacjami dotyczącymi emisji dwutlenku węgla brak inwestycji może być mniej niekorzystny dla spółek z sektora niż realizacja kosztownych projektów.
– Oczekiwany wysyp kontraktów energetycznych już od pewnego czasu wpływa na wyceny spółek budowlanych. Pod koniec 2009 r. i na początku 2010 r. był to bardzo gorący temat, inwestorzy grali pod energetykę – mówi Konrad Księżopolski z Wood & Company. – Teraz rynek zaczął podchodzić do tych inwestycji ostrożniej.
Według Macieja Hebdy z Espirito Santo brak rozstrzygnięć w przetargach może jednak negatywnie wpłynąć na ocenę spółek, a w konsekwencji na ich wyceny, gdyż projekty w energetyce są szansą na utrzymanie wysokich przychodów i marż w perspektywie co najmniej dziesięcioletniej.