Potem jednak tracił na wartości z powodu pogorszenia nastrojów na rynkach finansowych (traciły też giełdy) oraz przez taniejące euro. Do przeceny euro wobec dolara przyczynił się prezydent Francji Nicolas Sarkozy, mówiąc, że powinno być ono słabsze, by pomóc unijnym eksporterom.
Druga część środowych notowań przyniosła odwilż na rynkach kapitałowych i walutowych. Euro zaczęło drożeć. Skorzystał też na tym złoty. W?przypadku naszego pieniądza odbicie było jednak niewielkie z powodu rozczarowujących danych o marcowych wynagrodzeniach i zatrudnieniu (było o 0,1 proc. niższe niż w lutym). Dlatego późnym popołudniem za euro płacono w Warszawie 4,18 zł, czyli 0,3 proc. więcej niż we wtorek. Frank drożał o 0,2 proc., do prawie 3,48 zł. Dolar wyceniano w połowie przedziału 3,18 – 3,19 zł, co oznacza 0,3-proc. wzrost.
Na rynku międzybankowym handel odbywał się w sennej atmosferze. Wahania cen polskich obligacji były niewielkie. Rentowność papierów dziesięcioletnich wynosiła 5,56 proc., a pięcioletnich 5,05 proc. Oprocentowanie dwulatek sięgało 4,78 proc.