Przykład Niemiec pokazuje, że powszechna automatyzacja przemysłu wcale nie zabiera ludziom pracy, natomiast sprawia, że pracownicy zarabiają więcej – mówili eksperci podczas konferencji „Rzeczpospolitej" w Krakowie.
Stefan Życzkowski, prezes i współzałożyciel firmy ASTOR, tłumaczył, że dzięki internetowi efektywność w sektorze cywilnym znacznie bardziej wzrosła w ostatnim czasie niż przemysłowa. – Rewolucja przemysłowa 4.0 będzie w internecie. To jest technologia, która w cywilnych rozwiązaniach istnieje, w przemyśle jeszcze nie – mówił. Technologie mogą zwiększyć produktywność przemysłu, ale jest wiele barier ich wprowadzenia. Pierwsza z nich to mentalność menedżerów polskich firm, którzy nie chcą korzystać np. z chmury, bo trzeba do niej wysłać poufne dane firmy.
Życzkowski zaznaczył, że na razie bardzo dobrze konkurujemy na globalnym rynku. – Jesteśmy dynamicznie rozwijającym się narodem, który głównie konkuruje tym, że ma bardzo inteligentną, pracowitą kadrę, która bardzo tanio, bardzo dużo efektywnie robi. Opieramy naszą konkurencyjność przedsiębiorstw na ludziach. To działa bardzo dobrze, ale chcemy zarabiać więcej. Nie ma takiej możliwości, żebyśmy zarabiali więcej, jeżeli nie zwiększymy naszej efektywności – mówił.
Wojciech Przybylski, prezes Krakowskiego Parku Technologicznego, przyznał, że czynnik ludzki jest istotną przeszkodą we wdrażaniu nowoczesnych rozwiązań. – Zmiana mentalnościowa to bardzo istotne wyzwanie. Ma to generacyjny wydźwięk. Bardzo często w firmach inżynierowie, którzy realnie znają proces produkcji, to 50–60-latkowie. Osoby otwarte na prostą automatyzację czy taśmę produkcyjną, ale już na przemysłowy internet rzeczy i uczenie się maszynowe niekoniecznie – dodał Przybylski. Zaznaczył, że bardzo często za decyzję o modernizacji produkcji odpowiada prezes i to jego trzeba przekonać.