– Spodziewamy się poprawy wyników z kwartału na kwartał, również w ujęciu rok do roku. Przychody też powinny wyraźnie wzrosnąć – mówi Janusz Filipiak, prezes i współzałożyciel Comarchu. W ostatnich miesiącach o tej firmie mówiło się głównie w kontekście jej wygranej z Asseco Poland (ono do tej pory świadczyło te usługi) w przetargu na utrzymanie systemu informatycznego w ZUS.
Comarch zaproponował zdecydowanie niższą cenę. Jego oferta opiewała na 242 mln zł. Czy jest pewien, że będzie na tym kontrakcie zarabiał?
– Zanim tak się stanie, musimy najpierw zainwestować, a pierwsze przychody z tytułu kontraktu pojawią się w przyszłym roku – odpowiada Filipiak. W związku z nowym kontraktem Comarch będzie musiał zatrudnić kilkanaście nowych osób, ale zważywszy na to, że obecnie w grupie pracuje ich około 5,5 tys., nie powinien być to problem.
Cała branża IT narzeka na dużą presję na wynagrodzenia. Zdaniem Filipiaka jest to pewien etap, który trzeba przejść, jeśli patrzy się długofalowo. – Kapitał ludzki jest kluczowy i przedsiębiorstwa, które tego nie zrozumieją, będą na straconej pozycji – uważa.
Wskazuje, że np. niektórzy specjaliści Comarchu w Warszawie zarabiają około 4 tys. euro. – To więcej, niż płacimy naszym informatykom we francuskim Grenoble! To wyraźnie pokazuje, że presja płacowa w naszym kraju powinna już słabnąć, bo różnice w poziomach wynagrodzeń w IT w Polsce i innych krajach się zacierają – mówi. W listopadzie zeszłego roku około 750 osób w Comarchu dostało podwyżki po 2 tys. zł, co łącznie kosztowało firmę około 1,5 mln zł. W lutym tego roku nadszedł czas na kolejną falę podwyżek dla kilkuset osób.