Nintendo skręca w stronę mobilnego świata, ale nie w taki sposób, jaki wielu by sobie życzyło. Japońska spółka wymyśliła bowiem, że zwiększy swoją ofertę aplikacji i gier na smartfony oraz tablety, ale celem czysto marketingowym. Koncepcja jest prosta. Zamiast oferować pełny produkt dajmy konsumentom jego próbkę, by w ten sposób wpłynąć na ich późniejsze decyzje zakupowe.

- O koncepcji tworzenia minigier słyszeliśmy już wielokrotnie – wskazywał nie tak dawano Reggie Fils-Aime, szef Nintendo na Amerykę Północną, informując o pierwszych „eksperymentach" firmy z mobilnym światem. – Jeśli uda nam się skusić klientów, by choć skosztowali naszej oferty i jeśli w ten sposób nakłonimy ich, by kupili Wii U albo 3DS (konsole do gier produkowane przez Nintendo – red.) wtedy możemy głośno powiedzieć; wygraliśmy – dodał. Fils-Aime określił działania spółki mianem „eksperymentów" nieprzypadkowo. Romans Nintendo ze smartfonami i konsolami nijak nie zmienia faktu, że filozofia „produkty Nintendo najlepiej smakują na urządzeniach Nintendo" jest wciąż żywa i obowiązująca.

Ta myśl przewodnia ma jednak coraz więcej przeciwników. Wielu analityków i ekspertów coraz częściej stawia tezy, że Japończycy powinni przestać produkować konsole do gier, a swoją szeroką gamę gier zaoferować posiadaczom sprzętu od konkurencji. Tym samym wychodzą z założenia, że Nintendo nie ma większych szans w starciu z Sony oraz Microsoftem i nie pomogą tutaj żadne sztuczki speców od marketingu.