Reklama

Broń dla terrorystów bez ograniczeń z Bałkanów

Belgia stała się głównym w Europie ośrodkiem nielegalnego handlu bronią, co niedawno opisał „Financial Times”. Zapleczem jej dostaw stały się Bałkany - pisze agencja Reutera.

Publikacja: 30.11.2015 09:40

Broń dla terrorystów bez ograniczeń z Bałkanów

Foto: 123rf.com

Potrzebny kałasznikow w Belgii? — Żaden problem — odpowiada Serb o pseudonimie Nemac (Niemiec). Kilkaset euro wystarczy na kupno i na miejsce w kryjówce w samochodzie osobowym czy ciężarówce jadących z Bałkanów. Ten weteran wojen w Jugosławii opowiada, czym zajmuje się. Sam nie przemyca, ale zna ludzi, którzy mogą wysłać takie karabinki, jakich użyto w atakach 13 listopada w Paryżu. Jego zdaniem Bałkany są spuścizną jugosłowiańskiej armii.

Głównym zagrożeniem w Europie były od dawna ładunki wybuchowe. W ostatnim roku ataki francuskich i belgijskich dżihadystów wracających z Syrii skierowały uwagę na szlaki dostaw broni do centrum Europy, bo od lat gangsterzy z Bałkanów zaopatrywali w broń przestępców na zachodzie kontynentu.

Nie jest znane źródło pochodzenia wszystkich sztuk broni użytych w Paryżu, ale przynajmniej niektóre pochodzą z przesyłki z Belgradu z końca lat 80. Coraz częściej taka broń trafia do rąk ekstremistów. — W samochodzie czy ciężarówce jest wiele zakamarków, w których można ukryć rozmontowaną broń. Ludzie chowają ją nawet w zbiorniku paliwa — mówi Nemac.

Jego wspólnik Milan pokazał cennik broni wykradzionej z arsenałów Jugosławii, Albanii i innych krajów; AK-47 produkcji jugosłowiańskiej kosztuje do 700 euro (dolarów), wersje albańskie i chińskie pochodzące z Tirany są tańsze. — Broń z tłumikiem kosztuje więcej, lekkie pistolety maszynowe łatwiejsze do ukrycia są droższe. Pistolety są nadal bardzo tanie, około 150 euro sztuka — dodaje.

Ten cennik pokazuje skalę problemu, z jakim mają do czynienia formacje policji w Europie. — Zagrożenie terrorystyczne pojawia się na granicy pomiędzy terroryzmem i poważną przestępczością — stwierdził szef Europolu, Rob Wainwright, gdy ostrzegał Parlament Europejski, że może dochodzić do dalszych ataków z użyciem broni sprzedanej przez bałkańskie gangi wychowanym na Zachodzie dżihadystom.

Reklama
Reklama

Nie jest to nowe zagrożenie, ani dostawy z Bałkanów do Francji i zwłaszcza do Belgii, gdzie policja konfiskuje niemal 6 tys. sztuk broni, więcej niż w całej Francji. Karabinków Kałasznikowa użyto w styczniu i listopadzie we Francji, w maju 2014 w Brukseli. Broń w obrocie nosi nazwę Kałasznikowa, ale większość wersji powstała wiele lat temu w państwowych firmach w Jugosławii, Albanii i Chinach i ma niewiele wspólnego ze współczesną produkcją.

Kilka godzin przed atakami z 13 listopada minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve przedstawił plan walki z handlarzami ze Wschodu. Nemac, Milan i serbski policjant wątpią jednak, by nowa energia w UE uszczelnienia granic i likwidacji luk w prawie przyczyniła się do likwidacji tego handlu. Według policjanta, w śledztwach wykrywa się najwyżej jedną trzecią przesyłek, bo problemem jest sam wolumen. Opowiedział, jak pewien mężczyzna powiedział celnikom na granicy, że jest muzykiem i wiezie tylko stary akordeon. Podczas kontroli pojazdu celnicy znaleźli 20 pistoletów w zbiorniku paliwa. Inne były w torbie z skrawkami wieprzowiny, nawet w kanapce.

Bałkański czarny rynek

Szacuje się, że w Unii Europejskiej jest już 80 mln sztuk broni palnej, w większości należącej do państwa albo mocno kontrolowanej. Bałkany są z kolei czarnym rynkiem starego sprzętu. — Nie wiadomo, gdzie jest ta broń, kto ją ma i jak jej używa — mówi Ivan Zverzhanovski z organizacji z Belgradu badającej rynek lekkiej broni.

Tydzień przed atakami w Paryżu służby serbskie i francuskie zlikwidowały dużą grupę handlu bronią między obu krajami. W Niemczech policja zatrzymała golfa z Czarnogóry i znalazła osiem AK-47, kilka pistoletów, materiały wybuchowe. Z nawigacji wynikało, że kierowca jechał do Paryża.

Łatwość, z jaką broń wjeżdża do UE i krąży w strefie Schengen wywołuje apele o surowsze kontrole graniczne i nowe kontrole wewnątrz Unii. Wydaje się jednak niemożliwa likwidacja całego czarnego rynku bronią, który kwitnie w Unii. Ironią losu jest to, że Bruksela, stolica UE i NATO stała się ośrodkiem handlu nią. — Za 500-1000 euro można kupić wojskową broń w ciągu pół godziny — mówi ekspert od islamskich radykałów w Instytucie Itinera, Bilal Benyaich. — Bruksela przypomina bardziej duże miasto w Stanach — dodaje. Podane przez niego sumy za kałasznikowa stanowią 50-100 proc. ceny wywoławczej, co sugeruje łatwość przekraczania europejskich granic przez nielegalną broń mimo ryzyka zatrzymania handlarza.

- Po dobiciu targu lokalni sprzedający rozkładają broń na części i wysyłają je. Najtrudniej jest wwieźć ją do strefy Schengen, na Węgry. Gdy już tam dotrze, sprytny kurier zmieni samochód dwa-trzy razy. To oznacza, że jest potrzebna sieć, a im więcej w niej ludzi, tym większe ryzyko przecieku do policji — tłumaczy Milan z Belgradu.

Reklama
Reklama

Przeszkodą dla Państwa Islamskiego zwłaszcza po atakach w Paryżu może być sumienie dawnych wojskowych jak Nemac i Milan. — To brudny biznes. Nikt z Serbii, żaden chrześcijanin nie sprzedałby świadomie broni islamskim zabójcom — uważa Milan.

Unia nie liczy jednak na to i postanowiła zaostrzyć przepisy o broni palnej. Istnieje plan unijnego systemu znakowania zarejestrowanej broni i wspólnej unijnej normy jej dezaktywacji. Bo jeden z AK-47 użytych w redakcji „Charlie Hebdo" został kupiony legalnie na Słowacji jako broń kolekcjonerska. Mimo napływu nielegalnej broni skądinąd, zwłaszcza z Libii i wschodniej Ukrainy, Unia skupiła się na zaostrzeniu kontroli z Bałkanów.

Są też inne wyzwania. Jeśli broń można ukrywać w kanapkach, to można też handlować nią w „czarnej sieci" elektronicznej czy składać z elementów kupowanych odrębnie, czasem legalnie online. Postęp techniczny stwarza nowe zagrożenia. Francja świadoma możliwości używania drukarek 3D do produkcji broni zaapelowała do Unii o zakazanie takiego oprogramowania. Stawka jest duża, a ataki w Paryżu pokazały, że kilka sztuk broni może mieć ogromny skutek.

Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Biznes
Biznes o cyrkularności – co mówią liderzy zmian
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama