19 grudnia 2017 r. o 6 rano do drzwi Przemysława Krycha zapukali funkcjonariusze CBA - przypomina "Puls Biznesu". Kilka godzin później usłyszał zarzuty korupcji. Według prokuratorów miał dać 0,5 mln zł łapówki Stanisławowi Kogutowi, senatorowi PiS, w zamian za załatwienie niewpisania na listę zabytków hotelu Cracovia, jednego z budynków należących do Echo Investment. Prokuratura wnioskowała o areszt, a sąd do wniosku się przychylił. W areszcie biznesmen spędził 6 miesięcy.
Biznesmen dostał kolejne wezwanie do CBA, zaraz po publikacji artykułu na jego temat w Bloombergu.
Przemysław Krych zapewnia, ze nie boi się spotkania z funkcjonariuszami CBA, ale nadal obawia się, że organy ścigania będą chciały zaszkodzić jego biznesowi. Biznesmen zapewnia, że nie zamierza się poddać i dać zamknąć, jak "pospolity przestępca", ponieważ latami pracował nie tylko na swój majątek, ale także na reputację.
- Nie mam złudzeń, że czeka mnie sprawiedliwy proces - powiedział Krych. - Przed rozprawą aresztową sędzia Joanna Barut nawet nie zapoznała się z aktami sprawy i wysłała mnie na trzy miesiące do aresztu, a kolejny sędzia wydłużył go o kolejne trzy - dodał.
- Nigdy w życiu nie dałem łapówki - zapewnia biznesmen i dodaje, że nic by nie zyskał dając łapówkę akurat senatorowi Kogutowi. - To dobry człowiek, pomaga wielu osobom, mówią o nim, że chce być zawodowym aniołem, ale do biznesowych spraw po prostu się nie nadaje i każdy, kto go zna, to wie - powiedział Krych, przyznając, że wspiera finansowo fundacje senatora. Jednak robi to od lat, jeszcze zanim PiS doszedł do władzy.