Zanim Gierszewski zaczął zajął się biznesem, niewiele miał z nim wspólnego. Zamiast garnituru do pracy zakładał mundur i o mały włos zamiast prezesem zostałby oficerem. Do koszar paradoksalnie zaprowadził go bunt. – Do wojska trafiłem trochę na złość rodzicom, chciałem im coś pokazać. Z kolegą się zgadaliśmy, że pójdziemy do szkoły oficerskiej. Nie wiedziałem tak naprawdę, co to takiego, a jak się już dowiedziałem, było za późno. Ale pomogło mi moje szczęście. Nie czułem się tam dobrze, nie znoszę ograniczeń, a uwielbiam niezależność. Poza tym zawsze miałem smykałkę do produkcji, biznesu. Chciałem się sprawdzić, spróbować własnych sił. Miałem pomysły. I się udało. Okazało się, że decyzja była trafna, chociaż na tamte czasy to też było duże wyzwanie, bo biznes przed duże B to było wielkie słowo – o jednej z najważniejszych decyzji w życiu mówi prezes Drutex SA.