Reklama
Rozwiń
Reklama

Jerzy Haszczyński: Jaką rolę w moim życiu odegrał Jimmy Carter

Miałem krótkie spotkanie z Jimmym Carterem, byłym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Było dla mnie ważne. Ośmielił mnie.

Publikacja: 30.12.2024 12:39

W grudniu 1977r. prezydent Carter przyjechał do Polski - ambasador USA Mark Brzezinski udostępnił sw

W grudniu 1977r. prezydent Carter przyjechał do Polski - ambasador USA Mark Brzezinski udostępnił swoje prywatne archiwum zdjęć z tej wizyty, w której brał udział także jego ojciec, Zbigniew Brzezinski.

Foto: Shared by US Embassy Warsaw

Jimmy Carter zmarł w wieku stu lat. Doceniony czy niedoceniony, dobry czy słaby w roli przywódcy najważniejszego kraju świata; jak istotny dla demokracji w Polsce? Słuszne pytania. Do nich się nie odniosę. Powspominam.

Rok 1993. Mam 26 lat, jestem początkującym dziennikarzem z kraju, który niedawno był PRL-em. Jako wysłannik „Rzeczpospolitej” trafiłem do Wiednia na pierwszą dla mnie wielką imprezę międzynarodową – Światową Konferencję ONZ Praw Człowieka. A na niej sporo ważnych polityków, sławnych obrońców praw człowieka, noblistów, Dalajlama, Matka Teresa, Lech Wałęsa. 

Krótka rozmowa z Jimmym Carterem w 1993 roku

Był i Jimmy Carter, od 12 lat już eksprezydent Stanów Zjednoczonych. I przyszły pokojowy noblista. Uczestniczył w pracach nad końcowym dokumentem, który – jak zapewniano – „miał otworzyć nową erę” w pojmowaniu praw człowieka. To się oczywiście nie udało. Konferencja zaczęła się od zakazu wstępu na salę obrad dla Dalajlamy. Pojawienie się w Wiedniu przywódcy Tybetańczyków nie spodobało się Chińczykom i ich sojusznikom. A Chiny wtedy dopiero się dobijały do pierwszej dziesiątki największych gospodarek świata. Teraz, gdy w kategorii potęg rywalizują już tylko z USA, ich siła odrzucania jest bez porównania większa. 

Czytaj więcej

Jimmy Carter: przerwana kariera marynarska

W korespondencjach, które pisałem ręcznie na kartce A4, a potem wysyłałem do „Rzeczpospolitej” faksem, nie chciałem się ograniczać do dostępnych dla wszystkich informacji, starałem się uzyskać wypowiedzi uczestników konferencji. Podszedłem do delegacji Jimmy’ego Cartera, przedstawiłem się i podałem równie trudną do zrozumienia nazwę polskiej gazety. Dał znać otaczającym go ochroniarzom, że mogę podejść bliżej. Zacząłem zadawać pytania o szykowaną deklarację. „Przy tej liczbie uczestniczących krajów i przy tak drażliwym temacie muszą być kontrowersje” – mówił. Nagle zabrakło mi angielskiego słowa, zapomniałem „in brackets”, a te nawiasy były kluczowe, umieszczano w nich fragmenty projektu deklaracji, na które nie było zgody wszystkich. 200 nawiasów, a ja nie wiedziałem, jak o nie zapytać. Carter położył mi dłoń na ramieniu i spokojnie poprosił, bym opisał brakujące określenie w inny sposób. Udało się. 

Reklama
Reklama

Jimmy Carter i lekcja dla młodego dziennikarza z ledwo co wolnej Polski

Cała wiedeńska konferencja, która jak szumnie zapowiadano, miała być najważniejszym międzynarodowym wydarzeniem do końca dwudziestego stulecia, stała się dobrą lekcją dla młodego dziennikarza z od niedawna wolnej Polski. Zamykanie ust słabszym na szczycie poświęconym prawom człowieka, wpływ Chin i tym podobnych graczy na kształtowanie ich definicji – to była dla mnie nowość. 

Przygoda z nawiasami mogła mnie na początku pracy dziennikarskiej zniechęcić do zadawania pytań zagranicznym VIP-om, ludziom z innej bajki. Carter mnie ośmielił. 

Historia
Artefakty z Auschwitz znów na aukcji w Niemczech. Polski rząd tym razem nie reaguje
Historia
Julia Boyd: Po wojnie nikt nie zapytał Niemców: „Co wyście sobie myśleli?”
Historia
W Kijowie upamiętniono Jerzego Giedroycia
Historia
Pamiątki Pierwszego Narodu wracają do Kanady. Papież Leon XIV zakończył podróż Franciszka
Historia
Wielkie Muzeum Egipskie otwarte dla zwiedzających. Po 20 latach budowy
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama