W Waszyngtonie mówią o nim: pragmatyczny liberał. Jego wiedzę i dążenie do kompromisów doceniają nawet polityczni przeciwnicy. Jednym z jego najbliższych przyjaciół jest kandydat republikanów na prezydenta John McCain. Zapytany, co by zrobił w pierwszym dniu swojej prezydentury, McCain odparł: „Wezwałbym Joe Bidena, Zbigniewa Brzezińskiego i Johna Kerry’ego, aby przedyskutować z nimi tworzenie wspólnej polityki zagranicznej”.
W 1999 roku duet McCain – Biden zgłosił projekt rezolucji umożliwiającej prezydentowi Stanów Zjednoczonych wysłanie wojsk do byłej Jugosławii. Kongres jednak się na to nie zgodził, obawiając się uwikłania Amerykanów w trudny do rozstrzygnięcia konflikt. Senator przekonał jednak wówczas prezydenta Billa Clintona, by wysłał uzbrojenie atakowanym przez serbskie wojska muzułmanom. A w 2001 roku skłonił go do rozpoczęcia nalotów na armię Slobodana Miloszevicia prowadzącą ofensywę przeciwko kosowskim Albańczykom. Teraz zaś przekonuje, że Stany Zjednoczone powinny się zdecydować na podobną interwencję w sudańskim Darfurze.
Biden głosował też za rezolucją umożliwiającą interwencję zbrojną w Iraku w 2003 roku. W pamiętnikach tłumaczy, że chciał rozstrzygnąć konflikt środkami dyplomatycznymi. Postanowił jednak dać prezydentowi narzędzie presji na Organizację Narodów Zjednoczonych zbyt uległą wobec reżimu Saddama Husajna.
Jest zagorzałym krytykiem polityki prezydenta George’a W. Busha w Iraku. Swego przyjaciela Johna McCaina oskarża, że z powodów politycznych popiera błędne decyzje, na przykład dotyczące zwiększania liczebności amerykańskich wojsk.
Biden dwukrotnie ubiegał się o nominację w wyborach prezydenckich. W 1988 roku zrezygnował po oskarżeniach, że skopiował hasła z brytyjskich kampanii wyborczych. Z obecnej kampanii się wycofał, gdy w pierwszych prawyborach zdobył zaledwie 1 proc. głosów.