Uwaga mediów skupiła się w ostatnich dniach na ocenie pracy Państwowej Komisji Wyborczej i na skuteczności zabezpieczeń systemu informatycznego. To sprawy istotne, ale nie należy tracić z pola widzenia, że oprócz rozliczeń politycznych powstają pytania o ważność wyborów.

Obowiązujące prawo nie stawia nazbyt wysokich wymagań, od których spełnienia uzależniona jest ważność wyborów. Nie trzeba na przykład osiągnąć żadnego pułapu frekwencji wyborczej, bo wybory będą ważne również wtedy, gdy zechce w nich wziąć jedynie wąskie grono entuzjastów głosowania. Do ważności wyborów potrzeba jedynie tego – albo aż tego – żeby ich przebieg był zgodny z prawem.

Tradycyjnie już w każdych wyborach zdarza się mniej lub więcej incydentów, które do pewnego stopnia zaburzają płynność głosowania. Nie są niczym niezwykłym drobne naruszenia ciszy wyborczej lub problemy niektórych członków komisji obwodowych z punktualnym otwarciem lokalu wyborczego. Czasem prowadzi to do konieczności przedłużenia głosowania w pojedynczych obwodach, co może być irytujące, ale zasadniczo nie przekłada się na ważność wyborów. Przeprowadzenie wyborów idealnych, nieskażonych choćby jednym incydentem, to utopia. W niektórych jednak przypadkach możliwe jest zakwestionowanie ich ważności. Uruchomieniu tej procedury służy protest wyborczy, wnoszony w razie: 1) dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w rozdziale XXXI Kodeksu karnego, mającego wpływ na przebieg głosowania, ustalenie wyników głosowania lub wyników wyborów, lub 2) naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów, mającego wpływ na wynik wyborów (art. 82 § 1 Kodeksu wyborczego).

Istotne jest to, że nie każde uchybienie zgodności z prawem może stać się podstawą unieważnienia wyborów lub wyboru radnego, a jedynie takie, które mogło mieć wpływ na ich wynik (art. 394 § 2 Kodeksu wyborczego). Do tego nie wystarczy wskazanie pojedynczego incydentu, choćby bulwersującego, jak wówczas, gdy wyborca ze zdumieniem odkrywa w protokole komisji obwodowej, że kandydat, którego poparł w dniu wyborów, nie otrzymał w obwodzie ani jednego głosu. Chociaż tego typu zdarzenia podkopują zaufanie do demokracji, to z reguły za mało, żeby unieważnić wybory, bo niezmiernie rzadko zdarza się sytuacja, w której jeden głos potrafi zaważyć na wyniku całej procedury.

Dr Wojciech Brzozowski - konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego