Proces dziewczyn z Pussy Riot chyba zaszkodził polskiej prawicy na głowę. Bo czym innym jak nie nagłym zaćmieniem umysłu tłumaczyć zachowanie publicystów i polityków, którzy zaczęli się licytować, kto bardziej się skompromituje i dokona piękniejszego seppuku?
Dziennikarz krytykuje prawicowych publicystów:
Świat patrzy z podziwem na dziewczyny, które rzuciły rękawicę autorytarnej władzy, a legioniści polskiej prawicy twardo stoją u boku Putina. ''Nie brońmy Pussy Riot'' - wzywają jeden po drugim Skwieciński, Ziemkiewicz, Terlikowski, Libicki, Karnowski. Moim faworytem jest ten ostatni, który telewizyjny materiał o wyroku na dzielne Rosjanki określił mianem ''ckliwej relacji o mękach trzech paniuś''. To naprawdę budujące słyszeć, jak młodzian żyjący sobie spokojnie w państwie przestrzegającym cywilizowanych standardów ironizuje i beszta kobiety, które miały odwagę sprzeciwić się autorytarnemu władcy i idą za to na dwa lata do łagru.
Maziarski widzi problem prawicy:
Polska prawica w ogóle ma problem z dyktatorami. Niby opowiada się za swobodami obywatelskimi, ale jeździ z ryngrafami do Pinocheta. (...) Albo ni stąd, ni zowąd organizuje polityczne pielgrzymki do Budapesztu, by poprzeć premiera, którego cała Europa krytykuje za naruszanie zasad państwa prawa. No i teraz sprawa Pussy Riot, po której prawicowcy zaczęli wygłaszać proputinowskie oświadczenia.