Reklama

Adwokat o nowej ustawie o rzeczach znalezionych

W pierwszy dzień kalendarzowego lata weszła w życie nowa ustawa o rzeczach znalezionych.

Aktualizacja: 26.07.2015 09:49 Publikacja: 26.07.2015 09:00

Adwokat o nowej ustawie o rzeczach znalezionych

Foto: www.sxc.hu

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to kolejny akt prawny wyrażający w dużej mierze pobożne życzenie ustawodawcy, a temu znów brakuje wyobraźni, by ocenić, jakie mogą być realne skutki jej stosowania. W ten sposób uczy się społeczeństwo braku poszanowania prawa. „To kpina z państwa i jego obywateli" (T. Pietryga „Legislacyjny happening" ,„Rz"  z 28 marca 2014 r. ). Czym usprawiedliwić wadliwość tego aktu  zarówno pod względem merytorycznym, jak i techniczno-legislacyjnym? Brakiem czasu? Założenia do projektu powstały w 2012 r., projekt  ustawy o rzeczach znalezionych autorstwa MS w kwietniu 2013 r.  Rada Legislacyjna, Rządowe Centrum Legislacji, parlamentarne służby prawno-legislacyjne i inne powiązane  instytucje nie widzą błędów prawnych?! Nikt z nich najwyraźniej  nie pamięta wskazówek Trybunału Konstytucyjnego z wyroku z czerwca 2005 r., że „niejasne i nieprecyzyjne formułowanie przepisu, które powoduje niepewność jego adresatów co do ich praw i obowiązków, oceniać należy jako naruszenie wymagań konstytucyjnych". Bo że parlamentarzyści do tej ustawy zaproponowali wiele naprędce wymyślonych poprawek, to normalne, trzeba wykazać się aktywnością przed wyborami!

W prawie rzymskim rzecz znaleziona – niczyja (res nullius) lub celowo porzucona (res derelicta) – należała do znalazcy. W późniejszym czasie w różnych krajach różnie je traktowano. Słynne angielskie powiedzenie „finders keepers" (co znalazłem, to moje) ma w różnych jurysdykcjach różne odcienie.

W Polsce znalazca, który nie zna osoby uprawnionej do odbioru rzeczy, musi niezwłocznie (i osobiście) zawiadomić starostę właściwego ze względu na miejsce zamieszkania znalazcy lub miejsce znalezienia. W Polsce jest 314 powiatów i 66 miast na prawach powiatów. Weźmy powiat piski (zajmuje powierzchnię 1776 km kw. ). Żeby dojechać z Orzysza do Piszu, siedziby starosty, trzeba pokonać 25 km, ponieważ zawiadomienie o znalezieniu rzeczy oraz przyjęcie jej przez właściwego starostę stwierdza się w protokole, który musi być potwierdzony własnoręcznym (!) podpisem znalazcy.

Jak wiadomo, miasta na prawach powiatu nie mają starostw ani starostów. Do kogo w takim razie w Warszawie ma się zgłosić znalazca parasolki na Żoliborzu? Z ustawy to nie wynika, skonsultowałem się więc z co najmniej pięcioma praktykującymi w Polsce prawnikami, którzy poprzez interpretacje dwóch innych ustaw doszli do tego, że pomijając wyrok TK, do prezydent m.st. Warszawy. Niedawno pisałem o niechlujstwie ustawodawców, a tu kolejny przykład i kto wie, czy nie gorszy od poprzednich. Ustawodawca uznał widocznie, że wszyscy obywatele znają wyrok TK z 2000 r., w którym uznał, że prezydent miasta na prawach powiatu pełni jednocześnie funkcje starosty. Właściwy starosta może odmówić przyjęcia rzeczy, której szacunkowa wartość nie przekracza 100 zł, a wtedy znalazca może postąpić z rzeczą według swojego uznania. Czyli nabywa prawo własności rzeczy znalezionej?! Taka forma nabycia własności rzeczy o wartości do 100 zł, po raz pierwszy wprowadzona w Polsce ustawą o rzeczach znalezionych, w kontekście art. 187 kodeksu cywilnego budzi moje wątpliwości. Ten przepis moim zdaniem się nie utrzyma.

Zakładając, że znalazca jest uczciwy i pojedzie do właściwego starosty z rzeczą, ten ma obowiązek wycenić, czy rzecz ma wartość powyżej 100 zł – wtedy ustawa obowiązuje, czy poniżej 100 zł – wtedy nie obowiązuje. Często gubionym przedmiotem jest parasol. Ale parasol parasolowi nierówny! Załóżmy, że ma realną wartość powyżej 2 tys. zł, a starosta wyceni go na 50 zł. W myśl ustawy dotychczasowy właściciel nie ma prawa do jego odzyskania, ponieważ znalazca stał się prawowitym i niepodważalnym właścicielem. Starosta odpowiada za zaniżoną niestaranną wycenę? Sądzić się idziemy!

Reklama
Reklama

Nowa ustawa zawiera również wiele innych, nie mniej kuriozalnych przepisów. Raz starosta ma prawo sprzedać rzecz z wolnej ręki, ale „gdy nie jest możliwe ustalenie wartości rynkowej rzeczy", dla sprzedaży obowiązany jest uruchomić machinę sądową. To taniej i szybciej niż uzyskać opinię rzeczoznawcy?

Przy okazji ustawa zawiera skądinąd ciekawy zapis tworzący Krajowy Rejestr Utraconych Dóbr Kultury, który, Bóg wie dlaczego, znalazł się w ustawie o rzeczach znalezionych. Tu widać wpływ prawa rzymskiego, które znało rzeczy res communes, dzisiaj często tłumaczone jako wspólne dziedzictwo ludzkości. Co ma polskie dziedzictwo narodowe do rzeczy znalezionych? Tylko twórcy ustawy mogą na to odpowiedzieć. Niestety zapis nie tylko znajduje się w ustawie o rzeczach znalezionych, ale też jest niedopracowany i łatwy do ataku przez osoby zainteresowane jego ominięciem. Czy to jest zgodne z zasadami legislacji?

Ustawa o rzeczach znalezionych zawiera 30 artykułów, ale większość poświęcona jest procedurze, zgłaszaniu, przyjmowaniu i przechowywaniu rzeczy znalezionych. Czy do tego naprawdę potrzebna jest ustawa? Co było głównym zamierzeniem ustawodawcy? Zamiast skoncentrować się na naprawdę poważnych sprawach, jak chociażby Krajowy Rejestr Utraconych Dóbr Kultury, i dopracować jego szczegóły, by nie był za chwilę poprawiany, ustawodawca znów rozmienił się na drobne.

Autor jest adwokatem od 34 lat i prowadzi kancelarię w Montrealu

Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Nieruchomości
Mała zmiana prawa, która mocno uderzy w patodeweloperkę
Zawody prawnicze
Reforma już rozgrzewa prokuratorów, choć do jej wdrożenia daleka droga
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama