W modzie są obecnie tytuły oferujące wojowników z katalogów kilku różnych marek. Doskonałym tego przykładem jest „Marvel vs. Capcom: Infinite". Superbohaterowie rodem z komiksów wydawnictwa Marvel stają tu naprzeciwko postaci z gier wyprodukowanych przez japońską firmę Capcom.
Trudna sztuka połączenia bądź co bądź różnych światów udała się co najmniej przyzwoicie. Gracze dostają do wyboru kilkadziesiąt gwiazd współczesnej rozrywki. Ich listę otwiera Spider-Man, któremu partnerują Iron Man, Hulk, Ghost Rider, Doctor Strange czy chociażby Thor. Z drugiej strony pojawia się Arthur z „Ghost and Goblins", Frank West z „Dead Rising" i Dante z „Devil May Cry". Każda postać posiada własny zestaw ciosów specjalnych, które zostały tak przygotowane, by nikogo nie faworyzować.
Starcia spina prosta, pozbawiona niespodzianek fabuła. Ultron Sigma planuje zniszczyć wszystkie żywe organizmy we wszechświecie (to się nazywa ambicja!). Aby pokrzyżować mu szyki, kilkudziesięciu wojowników stara się odnaleźć tajemnicze Kamienie Nieskończoności. Ich wyprawa pozwala grającym toczyć pojedynki na efektownych, kolorowych arenach. Szkoda tylko, że nikt nie wpadł na pomysł, by odpowiednio przedstawić poszczególne postacie. W efekcie trudno je polubić.
Pojedynki toczone ze sztuczną inteligencją są przyjemne, choć nie stanowią większego wyzwania. Przy odrobinie szczęścia większość starć da się ukończyć, stosując kilka podstawowych ciosów i zaledwie dwa guziki. Dlatego znacznie większą frajdę sprawia rywalizacja z innymi graczami. To właśnie w ich trakcie gra pokazuje cały swój potencjał.
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
tel. 800 12 01 95